środa, 29 grudnia 2010

Agaty i Michała wileńskie kwiatki

z Wilna, nie z Dworca Wileńskiego. dostałam oficjalne pozwolenie na publikację.

tak, to jest wódka.

p.s. i jeszcze coś noworocznego.

sobota, 25 grudnia 2010

pies

ktoś kiedyś mówił, że internet nie zna jeszcze mojego psa. internecie, poznaj mojego psa!

(mój pies to to mniej-więcej po środku zdjęcia, czarne, bez macek.)

piątek, 24 grudnia 2010

święta święta

nie będzie życzeń, będą zdjęcia. o, zobaczcie na przykład, jak ubrałam choinkę:

a to choinka z jakiegoś Bardzo Firmowego Sklepu:

(szczególnie ten nóż w okolicach lewego dolnego rogu przypadł mi do gustu)

poduszka walająca się w jednej z sal u mnie w pracy. jest jeszcze druga, podobna, tylko na tamtej pisze 'Merry Christmas.' w jakim języku 'humbug' to 'Boże Narodzenie'?

lekcja świąteczna z pierwszakami.

p.s. szczytna inicjatywa, piosenka i Hitler na święta.

czwartek, 23 grudnia 2010

stare starocie, tym razem w formie zdjęć

znalazło się trochę płyt przy okazji świątecznych porządków, a część płyt zawierała Dawno Zaginione Zdjęcia. tak więc, w miarę chronologicznie:

jakiś marzec 2005 - śniegowy Totoro między innymi mojego autorstwa, zbudowany na konwencie dla kotołaków.

Drzewo w kształcie Dupy (Świbno koło Gdańska, wakacje 2005)

potwór morski Flądrą zwany (te same wakacje, miejsce to samo)

Gdańsk 2005

warszawskie Łazienki 2005

rozwijanie miłości do napisów na murach - warszawska Starówka 2006

kolejny potwór morski, tym razem gdzieś w okolicach Helu, wakacje 2006

wieloryb, do którego powstania się przyczyniłam - Rowy 2006

zdjęcie z Popularnym Pisarzem (2007)

moja nieodżałowana kostka, którą nosiłam złą i mhroczną będąc

Zło i Mhrok (i kwiatki na bluzce) w pełnej krasie. Rumia 2006.

mam jeszcze zdjęcia z licealnej wycieczki do Płocka, ale opublikuję je w osobnym poście - nafotografowałam się tam na pewnym podwórku genialnych murali, chciałabym je tu wszystkie pokazać.

środa, 15 grudnia 2010

wtorek, 14 grudnia 2010

głupot, sentymentów i powodów do zażenowania ciąg dalszy

a co tam, pomyślałam, że jednak wrzucę tego Bardzo Poważnego Fanfika, o którym wspominałam w poprzednim poście - z prośbą o przymknięcie oka na odrobinę kotołackości w nim zawartej, bo napisałam go cztery lata temu. motyw przewodni - 'Piraci z Karaibów,' część bodajże druga.

Dżek Sparoł przesiadywał właśnie w jednej ze swoich prawie ulubionych knajp (wolałby przesiadywać w jednej ze swoich ulubionych knajp, niestety przesiadujące w nich pamiętliwe kobiety oraz Fanki Żądne Krzyżowania Go Ze Wszystkimi Męskimi Bohaterami Wszystkich Kasowych Filmów stanowiły poważne zagrożenie dla jego życia i zdrowia) gdy w drzwiach owej knajpy pojawił się wysłannik ze zwojem pergaminu w dłoni.wysłannik ów zbliżył się do Dżeka (biorąc pod uwagę, że jest to Poważny Fanfik Yaoi powinna teraz nastąpić scena łóżkowa, jednakowoż ze względu na zamiłowanie autorki do elementów zaskoczenia sceny łóżkowej nie będzie) i rozwinął pergamin.
- szef wytfurni filmowej Łolta Dizneja uprzejmie informuje, że jego wakacje na Kamczatce i dziewięćdziesięcio ośmio pokojowy apartament w Kazahstanie pochłonęły całe dochody z pierwszej części filmu - a jako, że ma on w planie jeszcze zakup Cholernie Drogiego Garbusa i nowego odkurzacza, musimy zrobić część drugą.

jak powiedział, tak zrobili - z tym, że sfinansowanie części drugiej pochłonęło tak ogromne koszta, że szefowi wytfurni prawdopodobnie nie wystarczyłoby na nowy odkurzacz - tak więc zrobiono jeszcze część trzecią, a ponadto całą serię gier na telefony komórkowe i maskotek przedstawiających Dżeka Sparoła w skali jeden do jednego.

nie myślcie jednak, że zrobienie części drugiej (czy tym bardziej trzeciej) przyszło im z łatwością. co prawda opłacili aktorów, dźwiękowców, kamerzystów, mądrych ludzi od efektów specjalnych i jeszcze mnóstwo innych osób i zamierzali już zacząć kręcić, gdy nagle jakieś dziwne przeczucie tknęło Dżeka.
- czegoś mi tu brakuje - stwierdził.
- reżysera? - spytał Łil- nie ma się czym przejmować, reżyser wyszedł tylko na piwo i niedługo powinien wrócić...
- nie, to nie to... coś jakby... ta rzecz na 'm'...
- makijaż? - odezwała się któraś z Fanek Żądnych Krzyżowania Dżeka Ze Wszystkimi Bohaterami Wszystkich Kasowych Filmów.
- niee...
- majtki? - spytała nieśmiało Elizabet, po czym jakby przypomniała sobie o czymś, bo z przerażoną miną wybiegła do garderoby.
- co? a... nie. zaraz... wiem... chodziło mi o scenariusz!
ekipa popatrzyła po sobie, a reżyser zwalający się właśnie pod stół w jakiejś knajpie połączył się z nią na moment myślami.
- po co nam scenariusz? - zapytał filozoficznie Kraken - mamy efekty specjalne...
- i Dżeka Sparoła! - dodał Barbarossa.
- i... łóżko? - zagaiła nieśmiało Elizabet, która wróciła właśnie z garderoby, znacznie spokojniejsza.
Dżek Sparoł, jako miłośnik filmów posiadających głębię i niosących ze sobą wyższe wartości, nie zgodził się na oparcie drugiej części wyłączie na efektach specjalnych - jednak fakt posiadania Dżeka Sparoła i wspomnianego przez Elizabet łóżka dość szybko go przekonał, że nawet taki film może być filmem niezwykle wartościowym.
w ten sposób uradzono, ku wielkiej radości Fanek Żądnych Krzyżowania Dżeka Ze Wszystkimi Bohaterami Wszystkich Kasowych Filmów, że pierwszą sceną drugiej części winna być scena łóżkowa. Dżek Sparoł położył się więc na łóżku, a kamerzysta wyszedł na chwilę z knajpy, w której pił z reżyserem, żeby ową scenę nakręcić.
- pierwsze piętnaście minut mamy z głowy - stwierdził zadowolony Łil, podczas gdy kamerzysta dalej kręcił leżącego na łóżku Dżonego Depa - pomyślmy teraz co zrobić z pozostałymi stu trzydziestoma..
tu z pomocą przyszedł Dejwi Dżons, który właśnie wyłonił się zza scenografii. ledwo pojawił się na planie, a już Dżek Sparoł poderwał się z łóżka (przerywając, ku ogromnemu niezadowoleniu wszystkich Fanek Żądnych Krzyżowania Dżeka Ze Wszystkimi Bohaterami Wszystkich Kasowych Filmów, pasjonującą scenę łóżkową) i chciał się rzucić w jego ramiona, jednak Dejwi Dżons pozostał obojętny.
w tym momencie między Dżekiem a Dejwim rozpętało się coś na kształt kłótni małżeńskiej, jednak żadna z Fanek Żądnych Krzyżowania Dżeka Ze Wszystkimi Bohaterami Wszystkich Kasowych Filmów nie wie, czego właściwie owa kłótnia dotyczyła, bo wszystkie były w tym momencie zbyt zajęte ustalaniem który z bohaterów jest seme, a który uke. usłyszały tylko ostatnią wypowiedź Dejwiego Dżonsa:
- nie jestem taki łatwy, jak ci się to wydaje! aby zdobyć mnie, musisz wpierw zdobyć moje serce! a konkretniej klucz do mojego serca. a jeszcze konkretniej to klucz do skrzynki z moim sercem. a tak w gruncie rzeczy to samą skrzynkę też, bo gdzieś mi się ostatnio zgubiła...
to rzekłszy, Dejwi Dżons zniknął ze scenografią, pozostawiając skonfundowanego Dżeka Sparoła i resztę ekipy, uradowaną z faktu, że poza scenami łóżkowymi w filmie będzie też fabuła. jakaś fabuła. ostatecznie, szukanie klucza do serca Dejwi Dżonsa (a konkretniej klucza do skrzynki z sercem Dejwiego Dżonsa i samej skrzynki też) także można nazwać jakąś fabułą, prawda?
- co by nam nie wyszło - stwierdził sentencjonalnie reżyser, ocucony właśnie przez faceta od efektów specjalnych - nie będzie to gorsze od drugiego "Matrixa".

i tak oto ekipa powzięła postanowienie, że w części drugiej Dżek Sparoł, z pomocą Łila i Elizabet, będzie poszukiwał klucza do serca (a właściwie do skrzynki z sercem i samej skrzynki też) Dejwiego Dżonsa.

p.s. a skoro przy starociach jesteśmy, to macie tu zdjęcie mojego świętej pamięci szczura, przysypiającego na jakichś Bardzo Ważnych Kserówkach.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

głupoty, sentymenty i powody do zażenowania

te kilka lat temu, w liceum, byłam strasznie zblazowana. strasznie. mało tego - spotykałam się z mangowcami i, o zgrozo, miałam konto na DeviantArcie (nigdy nie byłam na spotkaniu AA, ale alkoholicy, którzy przychodzą na takie spotkania i przyznają się do swojego alkoholizmu, czują się pewnie mniej-więcej tak jak ja teraz). weszłam kilka dni temu na to swoje konto i znalazłam stare komiksy - stwierdziłam, że może je tu, choćby i z czystego sentymentu, zamieszczę. uprasza się o przymknięcie oka na błędy językowe.

tak jest, to wcale nie ja tutaj mówię 'Kraken.' mimo wszystko, jak się tak zastanowić, to to chyba były początki początków mojego zamiłowania do macek. swoją drogą to po tamtym seansie powstał nie tylko komiks, ale i fanfik. zastanawiam się, czy go nie wrzucić na bloga w osobnej notce, tak jak już to kiedyś zrobiłam z 'Domem latających sztyletów,' ale waham się, bo mimo wszystko, fanfik jest odrobinę kotołacki.

na deser macie jeszcze animację flashową, którą kiedyś dedykowałam chyba ludziom z mangowych spotkań.

sobota, 11 grudnia 2010

kolczyki

w Claire's je ostatnio znalazłam - nie nabyte, ale zawierają potwory, a to wystarczający argument, żeby je sfotografować i tu umieścić.

piątek, 10 grudnia 2010

darmowe przytulanie

'dziecku pozbawionemu w pierwszych miesiącach życia opiekuńczego ciepła grożą zahamowanie rozwoju, choroba sieroca, autyzm, problemy psychiczne, a nawet śmierć.
Karon MacLean z Uniwersytetu w Kolumbii Brytyjskiej pracuje nad pluszowym robokrólikiem, który wierci się, mruczy czy rusza uszami, reagując na oznaki strachu u dzieci. ma on pomóc małym pacjentom z zaburzeniami lękowymi rozpoznawać i kontrolować swoje wewnętrzne potwory.'

M. Tomkowicz, 'Leczenie przez tulenie,' 'Przekrój,' numer z 05.10.2010

'pluszowy robokrólik' brzmi, jak dla mnie, całkiem nieźle.

(post numer 250.)

wtorek, 7 grudnia 2010

w pracy

ja: what do you call the people who rule in a country?
grupa: ...
ja: it starts with a 'G'...
Tomek (lat 11): Germans!

*

'dziewczyny są wszystkożerne.'

*

'temu krokodylowi nie widać paszczy, bo ją schował w gębie.'

piątek

siedzimy w Indeksie (knajpa taka), przy stoliku obok toczy się rozmowa o nurtach w sztuce.

x: mój kolega jest poetą fekalistą i pisze wiersze na tematy historyczne. w jednym zdefiniował feudalizm, demokrację i socjalizm. feudalizm to jest wtedy, jak jeden sra na wszystkich, demokracja wtedy, kiedy wszyscy srają na wszystkich... a wiecie kiedy jest socjalizm?
towarzystwo xa: kiedy?
x: kiedy jeden prosi drugiego czy może pożyczyć gówno, bo chciałby się wysrać.

wiem, brzmi jak dowcip, a ja nie lubię i nie umiem opowiadać dowcipów - ale to fragment rozmowy podsłuchany podczas piątkowego wypadu na piwo, zresztą, jak dla mnie, zabawny. (bo powszechnie wiadomo, że każda wypowiedź zawierająca słowa 'dupa' lub 'gówno' jest z definicji zabawna.)

poniedziałek, 6 grudnia 2010

co się ostatnio napatoczyło

tradycyjnie, kilka mniej lub bardziej głupich zdjęć.

zwykle to w tłumaczeniach z polskiego na angielski występują kwiatki... a tu proszę bardzo. napis na markerze u mnie w pracy.

Cthulhu z anglistyki. w sumie to już dawno go widziałam, ale jakoś nigdy nie udało mi się zrobić zadowalającego zdjęcia -aż do czwartku, kiedy to wybrałam się na wydział odebrać dyplom (tak, przy okazji chwalę się odebraniem dyplomu). wybaczcie ucięty kawałek tekstu, ale Cthulhu zawisł na tablicy w takim miejscu, że nie sposób sfotografować go inaczej - zresztą tego, co ucięte, można się bez większych problemów domyślić.

na drzwiach jakiegoś sklepu w Centrum.

czwartek, 2 grudnia 2010

punkt widzenia

'the Commissioner smiled. "i had this arranged specially last year, Lije. i don't think i've showed it to you before. come over here and take a look. in the old days, all roms had things like this. they were called >windows.< did you know that?"
Baley knew that very well, having viewed many historical novels.
"i've heard of them," he said.
"come here."
Baley squirmed a bit, but did as he was told. there was something indecent about the exposure of the privacy of a room to the outside world. sometimes the Commissioner carried his affectation of Medivalism to a rather foolish extreme.'

I. Asimov, 'The Caves of Steel'

skoro już mówimy o Asimovie, to pozwolę sobie przypomnieć o tym - kto będzie chciał się wybrać?

środa, 1 grudnia 2010

prawo

w warszawskim studenckim klubie Indeks, gdzie w nocy z zeszłego piątku na zeszłą sobotę nastąpiło zagięcie czasoprzestrzeni (miał być pasek na ten temat, ale taki pasek byłby dla osób trzecich raczej prymitywny niż zabawny, a przecież trzeba dbać o wizerunek).

a skoro już jesteśmy przy głupotach, to macie tu dwa głupie filmy: film pierwszy i film drugi.

wtorek, 30 listopada 2010

Koniec Świata

wczorajszy dzień (i moje spóźnienie do pracy) sponsorowała pogoda do spółki z komunikacją miejsko-podmiejską, co pozwoliło mi się przekonać, że jednak faktycznie pracuję na Końcu Świata, a wyprawa do miejsca pracy może wymagać profesjonalnego sprzętu alpinistycznego oraz ciepłego śpiwora na podorędziu - w końcu tylko diabli wiedzą czy i kiedy pociąg przyjedzie w tej zawierusze, po zasypanych torach. niemniej jakieś tam plusy całej tej sytuacji są, bo udało mi się sfotografować Koniec Świata, który wygląda tak:

absolutnie nie twierdzę, że zdjęcie posiada jakiekolwiek walory artystyczne czy jakość choć odrobinę lepszą niż podła - ale jakie znaczenie mają jakość i walory, kiedy można na zdjęciu zobaczyć prawdziwy Koniec Świata? dodajmy, że Koniec Świata, w dni takie jak wczoraj, znajduje się na stacji Kobyłka Ossów.

(no przecież listopad nawet się jeszcze nie skończył, do ciężkiej cholery! do kalendarzowej zimy ciągle ponad dwadzieścia dni, pojebało ich z tym śniegiem jak nic.)

(tak, wiem, nudni ludzie piszą o pogodzie.)

niedziela, 28 listopada 2010

diagnoza

konwersacja z Jankiem na jakiejś imprezie kilka tygodni temu. przepraszam Janka, że wygląda jak krasnoludzka kobieta.

sobota, 27 listopada 2010

kolejny post z głupimi zdjęciami, mackami i garścią linków

chociaż Inward Hellixa (obecnie katuję level 51) znowu nie tykałam już od paru tygodni, kilka riddlowych nawyków wróciło na dobre - odruchowo studiuję przeróżne ciągi liczb, sumuję, zamieniam na litery, kombinuję, żeby wyciągnąć z nich jakiś sens. jak jestem na mieście to łapię się na tym, że rozmyślam na przykład nad numerami rejestracyjnymi samochodów - do kolejnego poziomu jeszcze mnie to nie doprowadziło, ale za to znalazłam kilka kwiatków.

kontynuując temat z poprzedniego posta, prezentuję (raz jeszcze) brzydką ośmiornicę ze szmateksu i (po raz pierwszy) ładną ośmiornicę z eBaya (też używaną, nabytą bodajże za cenę jednego funta. kocham eBaya, chociaż skoro jestem na etapie kupowania ośmiornic przez internet, to być może jest już ze mną całkiem źle).

w kwestii linków zaś:

bardzo pozytywna inicjatywa - a tu więcej zdjęć.

wentylatory, magiczne jednorożce i David Hasselhoff

nieco poważniej - ciekawy (i ładnie zanimowany) wykład o systemie edukacji.

piątek, 26 listopada 2010

krytyka rozumu (i macki)

'trudno dzisiaj uwierzyć, iż kiedykolwiek ludzie mogli być tak zdumiewająco obłudni - dopóki nie uświadomimy sobie, że niemal każda dorosła ludzka istota w owych czasach posiadała mózg ważący około trzech kilogramów! ilość podłych projektów, jakie mogła wykoncypować i wcielić w życie tak przerośnięta maszyna do myślenia, była nieskończona.
stawiam zatem pytanie, chociaż nie ma tu nikogo, kto mógłby na nie odpowiedzieć: czy można wątpić, iż te trzykilogramowe mózgi były nigdyś fatalnym błędem w ewolucji rodzaju ludzkiego?
i druga kwestia: co, poza naszym nadmiernie rozbudowanym systemem nerwowym, było wówczas źródłem zła, które widzieliśmy i o którym słyszeliśmy po prostu wszędzie?
moja odpowiedź: nie było innego źródła. to była bardzo niewinna planeta, jeśli nie liczyć owych wielgachnych mózgów.'

K. Vonnegut, 'Galapagos'

w tej samej książce (traktującej o ewolucji i o tym, co w niej poszło nie tak) znalazłam też fragment o ośmiornicach i ich predyspozycjach do stworzenia cywilizacji. samego fragmentu nie zacytuję, ale tak czy inaczej, bez macek się nie obejdzie. chwaliłam się niedawno ośmiornicami ze szmateksu, a w zeszły piątek znalazłam kolejną - osobiście uważam że jest brzydka, ale jest też duża, jest ośmiornicą (a właściwie to sześciornicą), ma macki i kosztowała pięć złotych, więc grzechem byłoby jej nie kupić.

w posiadanie jednej ładnej, prawie równie dużej i puchatej też zresztą ostatnio weszłam, ale o tym może już innym razem. (babcia narzeka, że ośmiornice niedługo wyrzucą mnie z mojego własnego pokoju, i w sumie ma rację - do spółki z książkami zajmują większość przestrzeni którą sama usiłuję zamieszkiwać. w słoniarni warszawskiego zoo jest kilka gablotek z kolekcją najróżniejszych figurek słoni i tak sobie myślę, że jak kiedyś otworzą oceanarium, to może ja hojnie zaproponuję wypożyczenie części moich ośmiornic do wyeksponowania tam? do czasu, kiedy otworzą oceanarium już prawie na pewno nie będę miała gdzie mieszkać, biorąc pod uwagę tempo zwiększania się kolekcji, fakt, że dochodzą mi coraz większe sztuki oraz ewidentny brak bogatych przyjaciół, którzy byliby skłonni zasponsorować mi willę z basenem, albo chociaż mieszkanie ze specjalnym pokojem na wiadomoco.)

p.s. kocham Neatoramę. nawet, kiedy wywala 404.

czwartek, 25 listopada 2010

ku sławie

z uwagi na fakt, że nie chciało mi się robić rzeczy, które akurat robić powinnam, Potwór postanowił, w ramach kolejnego kroku zbliżającego go do objęcia władzy nad światem, zdobyć popularność na fejsbuku. wszyscy, którzy popierają kandydaturę Potwora do rządzenia światem, a do tego posiadają konta na fejsbuku, niech się czują zaproszeni tu:

a skoro już dążymy z Potworem do popularności, to pomyślałam, że pokazanie cycków może zwiększyć liczbę wejść. patrzcie, cycki:

sobota, 20 listopada 2010

przerwanie ciszy

wyborczej, oczywiście. a wszystko przez ulotkę jednego z kandydatów z warszawskiego Ursynowa, która wygląda tak:

owszem, to jest torebka na psią kupę. owszem, ta karteczka z autografem to tekturka, jaką zwykle się do takich torebek dołącza.

piątek, 19 listopada 2010

stacja w Kobyłce i moje hobby

a w zasadzie to dwie stacje w Kobyłce i jedna w Wołominie. co się zaś tyczy mojego hobby, to chodzi tu oczywiście o napisy na murach. szczerze powiem, że jestem zawiedziona, bo liczyłam na więcej perełek, a zamiast nich znalazłam tylko masę chujów (tudzież hójów) i innych wzmianek o anatomii, względnie podpisy fanów Legii. mimo wszystko, kilka znalezisk chcę Wam pokazać.

'Legia wita na zadupiu'

statystyka