Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szmateksy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szmateksy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 lipca 2012

szmateksowe

w moim szmateksie pojawiła się ostatnio wizażystka. wizażystka ma na oko koło osiemdziesiątki, chodzi z balkonikiem, wpycha się obcym ludziom do przymierzalni (najchętniej w momencie, kiedy są najmniej ubrani) i udziela im fachowych porad. upodobała sobie na przykład dwie panie (obie tak plus-minus może z dziesięć lat od niej młodsze) i znosiła im najbardziej wydekoltowane ubrania, jakie udało jej się znaleźć - bo 'jak jest się takim młodym jak wy to trzeba trochę ciała pokazać.' mi coś nie chciała doradzać, sama nie wiem jakie wnioski powinnam z tego faktu wyciągnąć. w każdym razie zrobiłam (wtedy i nie tylko wtedy) trochę ciekawych szmateksowych zakupów (ubraniowych też, ale opowiadanie o ubraniach jest nudne).

serialowe kubki

płaszczki - po prawej nowa, po lewej nabyta dawno temu

nowa płaszczka ujęła mnie detalami.

całe towarzystwo, które zamieszkuje teraz w mojej pościeli (z czego nowa jest tylko płaszczka, ale pięknie się komponuje z całą resztą)

pluszowe kameleony pozują na moim koszyku od roweru (stwierdziłam, że jak już kupuję to niehumanitarnie będzie kupić tylko jednego).

macki

macki może nie są szczególnie urodziwe (i mają zeza), ale za to pochodzą z londyńskiego Akwarium, które rok temu odwiedziłam (wtedy takich macek tam nie mieli - mieli inne, które oczywiście też kupiłam).

pluszowy Dalek - zdaje mi się, że oryginalnie był pokrowcem na termofor, ale u mnie służy po prostu jako ozdoba bocznej ścianki regału.

na koniec kilka książek i płyta. swoją drogą to w jednej ze szmateksowych książek, które ostatnio kupiłam (nie ma jej na zdjęciu, to bodajże jakaś Bronte), znalazłam to:

zdaje mi się, że (przynajmniej do momentu upowszechnienia podróży w czasie) ze zwrotem mogą być problemy.

teraz skończyło się bieganie po szmateksach, jakoś ciężko mi wygospodarować czas w godzinach, w których są otwarte. niby dobrze, bo stopień zagracenia mojego mieszkania nie rośnie w takim zatrważającym tempie - ale tak naprawdę to źle, bo ja bardzo lubię zagracać moje mieszkanie.

środa, 16 maja 2012

szmateksowe

z nowych (stosunkowo) zdobyczy:

podkładki pod szklanki

kubek z Davrosem

macki. już nie nowe i nawet gościły wcześniej na blogu, ale chciałam po prostu umieścić lepsze zdjęcie upolowanej przez Agatę lubelskiej ośmiornicy. po względnym posprzątaniu ośmiornica zajęła stałe miejsce na biurku i teraz właśnie patrzy na mnie zza trzech kubków po kawie, czterech puszek po Red Bullu, stosu papierów i kilku brudnych talerzy (coś pisałam o sprzątaniu?).

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

oh help! oh no! it's a Gruffalo!

spotkałam jakiś czas temu Gruffalo w lokalnym szmateksie, ale nie przestraszyłam się bardzo. zabrałam go do domu - nie mogłam inaczej po tym, jak oglądałam pluszowe Gruffalo na brytyjskich lotniskach, odkrywając, że jednak nie mogę wejść w posiadanie jednego, bo to kosztuje pieniądze.

'but who is this creature with terrible claws
and terrible teeth in his terrible jaws?
he has knobbly kneesmand turned-out toes
and a poisonous wart at the end of his nose.
his eyes are orange, his tongue is black;
he has purple prickles all over his back.'

J. Donaldson, 'The Gruffalo'

piątek, 6 kwietnia 2012

ze staroci

kolejny post z serii 'szmateksowe znaleziska' - bo znajdowanie Różnych Rzeczy w szmateksach to bardzo satysfakcjonujące zajęcie i czuję potrzebę pochwalenia się tym, co udało mi się wygrzebać.

z nienabytych ciekawostek:

trupia kaczka firmy PMS

'do sumienia się nie ma co odwoływać... to może chociaż do logiki?'

ciekawostki nabyte:

informacja, jaką znalazłam po wewnętrznej stronie okładki bodajże 'Charliego i wielkiej szklanej windy' Roalda Dahla. zdecydowanie się zgadzam, 'Mr Roald Dahl is brill!'

kubek, który znalazł dom we Wrocławiu (o Wrocławiu jeszcze będzie).

Coś. pojęcia nie mam co właściwie, ale mnie ujęło.

książki - te akurat kupione już jakiś czas temu, ale ostatnio znowu przyniosłam do domu wielką siatę z książkami, z tym, że już nie fotografowałam jej zawartości. w każdym razie tym razem upolowałam trochę klasyki, trochę historii, trochę literatury dziecięcej i... 'Zmierzch.' tak, 'Zmierzch.' będę go teraz wszędzie nosić ze sobą i czytać na głos w najmniej odpowiednich momentach, aż stracę wszystkich znajomych.

(tak swoją drogą, bo czuję potrzebę wytłumaczenia się - pedalski kubek z wróżką, który widać na zdjęciu, był dla Basi, bo, jak już kiedyś wspominałam wspominałam, Basia lubi pedalskie wróżki.)

na koniec znalezisko już nie własne - przedstawiam piękne (i, jak widać, przyczepne, szczególnie do lodówki) macki odgrzebane przez Agatę w lubelskim szmateksie:

czwartek, 29 marca 2012

serialowo

trzeba się jakoś obijać odstresowywać. na przykład oglądając seriale, na przykład brytyjskie. ostatnio seriale były dwa, konkretnie Doctor Who i Sherlock (bo Big Bang Theory ani How I Met Your Mother nie liczę, odcinek na tydzień to zdecydowanie za mało, żeby się odstresować). i było dużo efektów ubocznych oglądania, na przykład zakupy na Allegro, gdzie takie rzeczy można kupić za żadne pieniądze:

zajęcie na wieczór gwarantowane (pamiętajcie, żeby nie łączyć Daleków i alkoholu).

propos Allegro:

a to efekty innych zakupów, szmateksowych:

jednym kubkiem mogę się podzielić, jeśli kto chętny.

do tego jeszcze, już bez związku z zakupami, screen z 'The Chase,' odcinka z bodajże drugiego sezonu starego Doktora (tego z lat sześćdziesiątych). screen, co być może słabo widać, przedstawia ośmiornicę lądową, więc nie muszę chyba wyjaśniać czemu go zrobiłam i wstawiam teraz na bloga (mniejniżtrzy):

i jeszcze coś propos Sherlocka, znalezione w wydziałowym kiblu:

poniedziałek, 6 lutego 2012

zdobycze

ostatnio polowania w szmateksach nie są tak owocne jak to do niedawna bywało, ale jakieś perełki zawsze się trafią. z ostatnich perełek:

Little Britain w ogóle coś za mną chodzi, od pobytu w Liverpoolu nawet bardziej niż wcześniej (w Liverpoolu oglądaliśmy powtórki starych odcinków, które leciały akurat na jakimś kanale. przy okazji dowiedziałam się, że podobno mam 'Scousers' sense of humour' - w sensie, że jestem prymitywna po brytyjsku. zdecydowanie najlepszy komplement, jaki mi ktokolwiek kiedykolwiek powiedział).

coś z zupełnie innej beczki - dedykacja (trochę starsza ode mnie) znaleziona w książeczce Beatrix Potter (nabytej).

czwartek, 15 grudnia 2011

secondhandowe raz jeszcze

kolejne zakupy, którymi trzeba się pochwalić - tym razem pod kątem pracy, chociaż nie tylko.

ta książeczka Jez Alborough jest nawet z autografem, o czym się zorientowałam już w domu -co prawda dla jakiejś Catherine, ale zawsze to coś.

poza książkami nabytkiem była jeszcze szklanka. została podarowana Agacie (która lubi nie tylko buldożki) w ramach niskobudżetowego prezentu na Mikołajki.

niedziela, 4 grudnia 2011

secondhandowe

nabyte (w ostatnich tygodniach była klęska urodzaju, jeśli chodzi o ciekawe szmateksowe znaleziska, więc trzeba się pochwalić)...

...i nie nabyte (ale wypatrzone na wystawie i warte uwagi).

poniedziałek, 24 października 2011

dylemat

jak już nieraz pisałam, lubię polować w szmateksach. ostatnio, podczas jednego z takich polowań, stanęłam przed trudną decyzją. żeby ją sobie trochę ułatwić, ułożyłam (w głowie, w formie pisanej rekonstruuję ją dopiero teraz) listę argumentów za i przeciw. lista wyglądała tak:

przeciw:
- jestem za stara na zabawki
- nie mam już miejsca w domu, a mój pokój i tak już wygląda, jakby mieszkała w nim pięciolatka
- spieszy mi się i zaraz będę spóźniona, więc nie mam czasu na stanie w kolejce
- to nie ośmiornica.

za:
+ pluszowy pancernik!

chyba nie ma wątpliwości co przeważyło szalę.

(ale i tak jestem poważnym człowiekiem.)

niedziela, 23 października 2011

'four things and a lizard'

(żeby nie było, że ciągle się powtarzam przy nazywaniu takich 'śmieciowych' postów, tym razem w tytule odniesienie kulturowe.)

kartka w kiblu w biurze Philip Morrisa (tak, to ta firma od papierosów).

szmateks koło metra Natolin

niedaleko Placu Politechniki

Carrefour w Galerii Mokotów

okolice metra Racławicka

Mario? (też przy metrze Racławicka)

ekran na stacji metra Natolin.

poniedziałek, 11 lipca 2011

sprzątanie

koniec roku szkolnego i stosy w większości nie moich książek na podłodze, parapecie, krześle i generalnie każdej innej powierzchni płaskiej zmotywowały mnie do bardziej szczegółowych porządków - nawet w tych częściach biurka, do których już od dawna brakowało mi odwagi zajrzeć z uwagi na formy życia, które w międzyczasie mogły tam wyewoluować. na formy życia ostatecznie przymknęłam oko, unikając przy okazji zbędnego dramatyzmu związanego z eksmisją, rozbijaniem rodzin, konfiskatą majątku i innymi drastycznymi rozwiązaniami, ale za to trafiłam na masy papieru o wartości sentymentalnej. częścią się już chwaliłam na fejsbuku (bo na fejsbuku fantastycznie się prokrastynuje nad sprzątaniem, na bieżąco informując o znaleziskach i prowadząc dyskusje na ich temat), ale tutaj chciałam zebrać wszystko do kupy i może nawet dorzucić coś ekstra. na pierwszy ogień bezcenny oryginał rapu Tadeusza z okresu wczesnego gimnazjum (kiedy to na wycieczce szkolnej zdemolowałam Mu pokój, czego chyba do tej pory do końca mi nie wybaczył. kiedyś to potrafiliśmy się bawić bez alkoholu):

a o tym może już wspominałam pisząc o Rosji, ale zdjęcia chyba nie było i teraz ciężko mi wyjaśnić sobie dlaczego, bo to aż się prosi:

zdjęcie przedstawia oczywiście papierek od słynnej rosyjskiej czekolady 'Aljonka' - taki ichni Wedel, z tym, że smakiem bardziej zbliżony do mydła. a, i jeszcze istotna sprawa - tę czekoladę produkuje firma 'Czerwony październik.'

bonusowo osiemnastkowe zdjęcie, bardzo mnie kochali w liceum:

p.s. a oto dlaczego nie powinnam więcej chodzić do szmateksów:

nie, to zdjęcie to już nie relikt, było robione jakoś kilka dni temu i do tematu ma się nijak, ale dawno tu chyba nie było żadnych ośmiornic. (tak, jedną taką miałam już wcześniej, tylko ta druga jest nowym nabytkiem - ale za trzy złote grzechem by było nie kupić, nieważne, że niedługo nie będę już miała gdzie mieszkać bo wszędzie mam zabawki.)

środa, 2 marca 2011

śląskie obrazki

gdyż ponieważ w ramach ferii zahaczyłam też o Mysłowice i kawałek Katowic.

na katowickim dworcu (czy raczej na tym, co z niego zostało)

parking dla psów

dzieła niespełnionego mysłowickiego poety

Kasia i Szmateksowy Nabytek

różowy, modelinowy jednorożec (autorstwa Pani ze zdjęcia wyżej).

statystyka