Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazary. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 czerwca 2012

Sentendre

poza Budapesztem widzieliśmy na Węgrzech jeszcze trzy miejscowości: Wyszegrad, Estragom i Sentendre. w Wyszegradzie jest duży zamek, w Estragom duży kościół, a Sentendre to jeden wielki bazar z mniej lub bardziej kiczowatymi pamiątkami.

ciekawy szyld jednego ze sklepów

ciuchy też mieli. i przerażające manekiny.

pamiątki zrobione z... grzyba (przypuszczamy, że z huby). jakieś lokalne rękodzieło czy co tam.

zdecydowanie najlepsza pamiątka z Budapesztu (do kupienia w Sentendre).

sklep bożonarodzeniowy, czynny cały rok

knajpa z Dalim

dekoracja koło chyba jedynej w Sentendre toalety publicznej (za to połączonej z muzeum nocników)

pocztówka nabyta na jednym ze straganów. czyżby węgierska wersja biblijnej bestii?

p.s. to zdjęcie poniżej to już nie Sentendre, tylko Wyszegrad - niemniej wypchane bażanty prześladują.

czwartek, 15 grudnia 2011

secondhandowe raz jeszcze

kolejne zakupy, którymi trzeba się pochwalić - tym razem pod kątem pracy, chociaż nie tylko.

ta książeczka Jez Alborough jest nawet z autografem, o czym się zorientowałam już w domu -co prawda dla jakiejś Catherine, ale zawsze to coś.

poza książkami nabytkiem była jeszcze szklanka. została podarowana Agacie (która lubi nie tylko buldożki) w ramach niskobudżetowego prezentu na Mikołajki.

niedziela, 4 grudnia 2011

secondhandowe

nabyte (w ostatnich tygodniach była klęska urodzaju, jeśli chodzi o ciekawe szmateksowe znaleziska, więc trzeba się pochwalić)...

...i nie nabyte (ale wypatrzone na wystawie i warte uwagi).

sobota, 26 marca 2011

na mieście

z tego, co się ostatnio znalazło przy okazji bywania w różnych miejscach.

pewnie mają jesiotra drugiej świeżości.

piękny Engrish z Flo

koło sklepu mięsnego na Sadybie.

poniedziałek, 14 marca 2011

jednorożec

'- ale czy jednorożec jest kłamstwem? jest zwierzęciem łagodnym i wzniośle symbolicznym. figurą Chrystusa i czystości. może być pochwycony jedynie, jeśli zaprowadzi się do lasu dziewicę, tak że zwierzę, czując przeczysty zapach, idzie złożyć łeb na jej łonie, wystawiając się na sidła łowców.
- tak się powiada, Adso. ale wielu skłania się ku myśli, że to bajeczny wymysł pogan.
- co za szkoda! - powiedziałem. - tak bym chciał spotkać takiego, idąc przez las. inaczej cóż za przyjemność z przechadzki lasem?'

U. Eco, 'Imię róży'

musiałam. a skoro już w temacie książek, to jakiś czas temu kupiłam sobie na starociach kolejnego Lema. Lem sprawił mi miłą niespodziankę, bo znalazłam w nim ślad popoprzedniej właścicicielce - i to w postaci nie jednej, ale dwóch różnych dedykacji.

czwartek, 25 listopada 2010

ku sławie

z uwagi na fakt, że nie chciało mi się robić rzeczy, które akurat robić powinnam, Potwór postanowił, w ramach kolejnego kroku zbliżającego go do objęcia władzy nad światem, zdobyć popularność na fejsbuku. wszyscy, którzy popierają kandydaturę Potwora do rządzenia światem, a do tego posiadają konta na fejsbuku, niech się czują zaproszeni tu:

a skoro już dążymy z Potworem do popularności, to pomyślałam, że pokazanie cycków może zwiększyć liczbę wejść. patrzcie, cycki:

wtorek, 9 listopada 2010

o Ursynowie z odrobiną nostalgii

wzięło mnie ostatnio na zwiedzanie Ursynowa, wszystko przez tę książkę - póki co dopiero przejrzana, czeka dopiero na swoją kolejkę do czytania, ale już widzę, że zapowiada się ciekawie. przy okazji przypomniałam sobie o istnieniu pewnej strony internetowej opisującej relikty PRLu na Ursynowie - strona była fantastyczna, ale linka do niej zgubiłam już dawno i ni cholery nie potrafię go teraz odszukać. w każdym bądź razie, czasami wracając z przedszkola wybieram nieco okrężną drogę, żeby zająć się Zwiedzaniem i Odkrywaniem (po raz pierwszy lub na nowo). o, takie rzeczy na przykład ostatnio odkryłam:

dynie na bazarku przy Wąwozowej (tak, to było jeszcze przed Halloween)

coś dla najmłodszych fanek (i fanów, rzecz jasna) Davida Hasselhoffa, znalezione na tym samym bazarku

oczko wodne - pojęcia nie miałam, że w okolicach Natolina/Kabat coś takiego się znajduje.

budynek przy ulicy Przy Bażantarni (dziękuję Klaudii za doinformowanie w kwestii adresu, myślałam, że to Małej Łąki.)

ogródek jakiejś wiedźmy, koło Żabińskiego bodajże

miejsce, gdzie dawno temu była moja zerówka - takoż przy Żabińskiego.

piątek, 1 października 2010

bazarowe cuda

było ostatnio po drodze na kilka bazarów, a bazary, jak powszechnie wiadomo, są prawdziwą skarbnicą Wszystkiego. i w ogóle, ja bardzo lubię bazary.

w jednej bud ze słodyczami udało mi się upolować (tu werble) jajka-niespodzianki z podróbką klocków Lego. jakość może nie ta, ale coś, co łączy ze sobą dwa z najlepszych elementów dzieciństwa (i, nie oszukujmy się, nie tylko dzieciństwa) nie może nie być wspaniałe.

sobota, 26 września 2009

kurioza z Olimpii

nie z greckiej bynajmniej, a z warszawskiej - czyli z wolskiego stadionu, na którym w weekendy toczy się handel wszystkim co używane i ze sprzedaży czego można zarobić na butelkę trunku. Olimpia jest niemal tak barwna kulturowo jak słynny Stadion Dziesięciolecia, a może nawet i bardziej, jeśli wziąść pod uwagę fakt, że na jej terenie wykształcił się odrębny dialekt, który tylko dla niewprawnego ucha brzmieć może jak pijacki bełkot. nasza wyprawa kulturoznawcza na Olimpię zaowocowała, poza zaobserwowaniem wspomnianego już dialektu, całkiem udanymi zakupami (czyli stosem książek i 'Super Farmerem', jedną z gier mojego dzieciństwa, która teraz przestała się już wydawać tak odpowiednią dla dzieci. generuje zdecydowanie zbyt wiele agresji obfitującej obietnicami typu 'zaraz ci tego wilka w dupę wsadzę.') i sporą ilością unikatowych zdjęć dokumentujących obyczaje stadionu, których część pozwalam sobie tutaj zaprezentować.

jedna z popularniejszych form lekkiej pornografii występujących na Stadionie Olimpii

rogi dorobione na stadionie - ukradkiem, bo Pan Sprzedawca łypał nieprzychylnym okiem

martwa natura z Playboyem i kieszonkową wazeliną

czy ktokolwiek jest w stanie zaprzeczyć?

para butów ze skóry nieznanego dzikiego zwierza, występującego najpewniej tylko w okolicach stadionu.

środa, 5 sierpnia 2009

Moskwa

wróciłam do domu i, mimo nabytego na lotnisku zasmarkania, od razu spieszę z potwierdzeniem rzekomo fałszywej opinii głoszącej, że po Moskiewskich ulicach przechadzają się niedźwiedzie. owszem, przechadzają się. fakt faktem, są to niedźwiedzie raczej udomowione, z kagańcami na paszczach i prowadzone na smyczy przez niekoniecznie miłe i niekoniecznie urodziwe panie, które za drobną opłatą pozwolą cierpiącemu na nadmiar gotówki zagranicznemu turyście sfotografirować się z takowym niedźwiedziem. fotografirować się za drobną opłatą można zresztą nie tylko z niedźwiedziami, ale i z panami uderzająco (bądź nie) podobnymi do różnych politycznych sław. w weekendy, kiedy Plac Czerwony zaludnia się największą ilością obwieszonych aparatami obcokrajowców, można tam spotkać od pięciu do ośmiu Leninów, przynajmniej dwóch Stalinów i, przy odrobinie szczęścia, jakiegoś Obamę. fotografii z powyższymi niestety nie będzie, w ramach relacji z podróży pozwolę sobie za to zaprezentować kilka innych zdjęć.

Makdonalds. co tam Kreml, co tam pominki Lenina - lepszego niż to zdjęcie dowodu na fakt, że zawitałam do Rosji po prostu znaleźć się nie da.

biznes, bardzo zresztą popularny w okolicach, gdzie kręcą się turyści. szefowa siedzi w biurze w oczekiwaniu na klientów, którzy po uiszczeniu skromnej opłaty w wyskości dwudziestu rubli mogą skorzystać z przybytku.

Sputnik.

akcent patriotyczny, czyli polski Lem po rosyjsku.

Czieburaszki

drugi dowód zaraz po McDonaldzie

bo i co by to były za zdjęcia z Rosji, gdyby zabrakło na nich Lenina? (zdjęcie autorstwa Kasi B.)

gwardija SSSR

akcent patriotyczny numer dwa: rodzimy Wiedźmin... tfu, Wiedźmak.

jeden z wielu przykładów jarmarcznej Cthulhu-biżuterii, na którą w Rosji panuje najwidoczniej moda. nic że koszmarnie brzydka, nic że droga jak diabli, grunt, że ma macki (tak samo jak suszone kalmary, które można kupić w każdym kiosku i zajadać w charakterze chipsów. Rosja rajem dla kultystów.).

pobyt w moskiewskim Media Markcie dostarcza wielu radości ze względu na takie kwiatki. narzekaliśmy na rodzime tłumaczenie Wolverina, śmiejąc się, że zabrakło już tylko tego, żeby zrobili z niego 'Człowieka-Rosomaka.' Polacy nie zrobili... Rosjanie nie omieszkali.

oryginalne suweniry? samowar, popiersie Lenina, kalendarz sprzed pięćdziesięciu lat, urwana głowa lalki? a może kałasznikow i kilka granatów? czego byście nie szukali, na podmoskiewskim pchlim targu to znajdziecie.

w Rosji znają się na marketingu i wiedzą, jak trafić do zainteresowanych ofertą i gdzie ich szukać. napis głosi 'kupię książki.'

odrobina wyższej kultury, czyli kształty falliczne Kuskowa (znowuż w obiektywie Kasi B.).

sowiecki puchatkowy Prosiaczek w Parku Gorkiego, czyli znanym z piosenki Scorpionsów ruskim Disneylandzie.

na koniec element dydaktyczny: billboard z metra, który krzyczy do przypadkowych przechodniów płci męskiej 'dawajcie kobietom kwiaty.'

statystyka