o Londynie ogółem już było, a teraz porcja głupich/intrygujących/dziwnych/sympatycznych napisów, reklam i innych tego pokroju rzeczy w Londynie sfotografowanych.
Retardex to, wbrew pozorom, cudowne remedium na nieświeży oddech.
blog o ośmiornicach, dinozaurach, zakupach z drugiej ręki, podróżach, głupotach oraz (poniekąd) o glottodydaktyce.
o Londynie ogółem już było, a teraz porcja głupich/intrygujących/dziwnych/sympatycznych napisów, reklam i innych tego pokroju rzeczy w Londynie sfotografowanych.
Retardex to, wbrew pozorom, cudowne remedium na nieświeży oddech.
'- как всё это премудро, господи! - вполголоса заговорил он. - написал человек книгу... бумага и на ней точечки разные - вот и всё. написал и... умер он?
- умер, - сказал я.
- умер, а книга осталась, и её читают. смотрит в неё человек глазами и говорит разные слова. а ты слушаешь и понимаешь: жили на свете люди - Пила, Сысойка, Апроська... и жалко тебе людей, хоть ты их никогда не видал и они тебе совсем - ничего! по улице они такие, может, десятками живые ходят, ты их видишь, а не знаешь про них ничего... и тебе нет до них дела... идут они и идут... а в книге тебе их жалко до того, что даже сердце щемит... как это понимать?..'
М. Горький, 'Коновалов'
dostałam w końcu zdjęcia z Londynu i teraz przez jakieś trzy posty będę się chwalić. wspomnienia już średnio świeże, bo rzecz się działa w lipcu, to i trudno coś więcej teraz napisać - w każdym razie były różnie couchsurfingowe przygody, były wycieczki po typowo brytyjskich pubach, było obowiązkowe zwiedzanie, były macki w Londyńskim Akwarium (ale Akwarium zasługuje na osobnego posta)... i w ogóle. ten, i skoro już te zdjęcia dostałam, to je tu po prostu wkleję.
bażant z pubu w Camden - ewidentnie bażanty nie przestają mnie prześladować.
jeszcze jedno zdjęcie z British Museum - tabliczka w strategicznym miejscu.
'Abbey Road' w sklepie z M&Msami. sam sklep był jedną z dziwniejszych rzeczy, jakie widziałam w Londynie: nie wiedziałam, że wokół zwykłych cukierków można zbudować taki kult i potem sprzedawać figurki z nimi w roli głównej za takie pieniądze, o biżuterii i innych gadżetach nawet nie wspominam.
efekt spotkania z couchsurfingowym znajomym Sandy, Jamesem. 'narysujmy siebie nawzajem' - od lewej: James w moim wykonaniu, ja w wykonaniu Sandy i Sanda w wykonaniu Jamesa.
p.s. a drogą powrotną wpadłam jeszcze na trzydniową chwilę do Krakowa. ludzie z Krakowa wyglądają tak (czemu mężczyźni w moim towarzystwie odkrywają w sobie upodobania do crossdressingu?):
to, co udało mi się ostatnio upolować na mieście i w okolicach.
kilka przykładów z zadań typu 'wybierz i wstaw odpowiednie słowo.' zajęcia z Poważnymi Biznesmenami w firmach, poziomy pre-intermediate i advanced. to pogrubione to właśnie jest słowo, które ponoć pasowało najlepiej.
1. do you want some blood with that coffee?
2. a vegetarian is a person who doesn't eat people.
3. the snake gave me an angry roar.
naprawdę, czasem kocham moją pracę.
w końcu udało się zaliczyć Kopernika, nawet bez stania w wielokilometrowej kolejce (bo wybraliśmy się w tygodniu, o nieludzkiej godzinie - o ile brak kolejki liczy się na plus, o tyle obecność wycieczek szkolnych w dużej ilości już niekoniecznie). generalnie to fajnie jest zwiedzić takie miejsce, gdzie można dotykać i bawić się wszystkim tym, czego normalnie w muzeach ruszać nie wolno - ale poza tym to jestem trochę zawiedziona, chyba spodziewałam się po Koperniku Niewiadomoczego. no i te dzieci, na boga, czemu we wszystkich potencjalnie interesujących miejscach jest tyle dzieci? a tam przecież nawet nie było dinozaurów (fakt, za to były roboty).
'chłopiec zjadł chomika' (tam było bodajże coś o tym, jak na nas działają media).
drapieżniki, wnętrzności i bakterie, czyli sztuka, która uczy (sztóka która óczy).
aż nachodzi chęć, żeby następnym razem przyprowadzić co poniektórych znajomych.
jak przystało na Prawdziwych Warszawiaków, wozimy się ostatnio po Pradze. sporo tam ciekawych knajp, trafiliśmy między innymi do kawiarni 'Stara Praga.' z wieczoru pamiętam głównie komary, Jezusa, komary i ubranka dla psów. a, no i ciekawy adres. i komary.
(ubranka już nie ze 'Starej Pragi,' a z pobliskiego sklepu zoologicznego.)