dostałam w końcu zdjęcia z Londynu i teraz przez jakieś trzy posty będę się chwalić. wspomnienia już średnio świeże, bo rzecz się działa w lipcu, to i trudno coś więcej teraz napisać - w każdym razie były różnie couchsurfingowe przygody, były wycieczki po typowo brytyjskich pubach, było obowiązkowe zwiedzanie, były macki w Londyńskim Akwarium (ale Akwarium zasługuje na osobnego posta)... i w ogóle. ten, i skoro już te zdjęcia dostałam, to je tu po prostu wkleję.
bażant z pubu w Camden - ewidentnie bażanty nie przestają mnie prześladować.
jeszcze jedno zdjęcie z British Museum - tabliczka w strategicznym miejscu.
'Abbey Road' w sklepie z M&Msami. sam sklep był jedną z dziwniejszych rzeczy, jakie widziałam w Londynie: nie wiedziałam, że wokół zwykłych cukierków można zbudować taki kult i potem sprzedawać figurki z nimi w roli głównej za takie pieniądze, o biżuterii i innych gadżetach nawet nie wspominam.
efekt spotkania z couchsurfingowym znajomym Sandy, Jamesem. 'narysujmy siebie nawzajem' - od lewej: James w moim wykonaniu, ja w wykonaniu Sandy i Sanda w wykonaniu Jamesa.
p.s. a drogą powrotną wpadłam jeszcze na trzydniową chwilę do Krakowa. ludzie z Krakowa wyglądają tak (czemu mężczyźni w moim towarzystwie odkrywają w sobie upodobania do crossdressingu?):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz