wtorek, 30 listopada 2010

Koniec Świata

wczorajszy dzień (i moje spóźnienie do pracy) sponsorowała pogoda do spółki z komunikacją miejsko-podmiejską, co pozwoliło mi się przekonać, że jednak faktycznie pracuję na Końcu Świata, a wyprawa do miejsca pracy może wymagać profesjonalnego sprzętu alpinistycznego oraz ciepłego śpiwora na podorędziu - w końcu tylko diabli wiedzą czy i kiedy pociąg przyjedzie w tej zawierusze, po zasypanych torach. niemniej jakieś tam plusy całej tej sytuacji są, bo udało mi się sfotografować Koniec Świata, który wygląda tak:

absolutnie nie twierdzę, że zdjęcie posiada jakiekolwiek walory artystyczne czy jakość choć odrobinę lepszą niż podła - ale jakie znaczenie mają jakość i walory, kiedy można na zdjęciu zobaczyć prawdziwy Koniec Świata? dodajmy, że Koniec Świata, w dni takie jak wczoraj, znajduje się na stacji Kobyłka Ossów.

(no przecież listopad nawet się jeszcze nie skończył, do ciężkiej cholery! do kalendarzowej zimy ciągle ponad dwadzieścia dni, pojebało ich z tym śniegiem jak nic.)

(tak, wiem, nudni ludzie piszą o pogodzie.)

niedziela, 28 listopada 2010

diagnoza

konwersacja z Jankiem na jakiejś imprezie kilka tygodni temu. przepraszam Janka, że wygląda jak krasnoludzka kobieta.

sobota, 27 listopada 2010

kolejny post z głupimi zdjęciami, mackami i garścią linków

chociaż Inward Hellixa (obecnie katuję level 51) znowu nie tykałam już od paru tygodni, kilka riddlowych nawyków wróciło na dobre - odruchowo studiuję przeróżne ciągi liczb, sumuję, zamieniam na litery, kombinuję, żeby wyciągnąć z nich jakiś sens. jak jestem na mieście to łapię się na tym, że rozmyślam na przykład nad numerami rejestracyjnymi samochodów - do kolejnego poziomu jeszcze mnie to nie doprowadziło, ale za to znalazłam kilka kwiatków.

kontynuując temat z poprzedniego posta, prezentuję (raz jeszcze) brzydką ośmiornicę ze szmateksu i (po raz pierwszy) ładną ośmiornicę z eBaya (też używaną, nabytą bodajże za cenę jednego funta. kocham eBaya, chociaż skoro jestem na etapie kupowania ośmiornic przez internet, to być może jest już ze mną całkiem źle).

w kwestii linków zaś:

bardzo pozytywna inicjatywa - a tu więcej zdjęć.

wentylatory, magiczne jednorożce i David Hasselhoff

nieco poważniej - ciekawy (i ładnie zanimowany) wykład o systemie edukacji.

piątek, 26 listopada 2010

krytyka rozumu (i macki)

'trudno dzisiaj uwierzyć, iż kiedykolwiek ludzie mogli być tak zdumiewająco obłudni - dopóki nie uświadomimy sobie, że niemal każda dorosła ludzka istota w owych czasach posiadała mózg ważący około trzech kilogramów! ilość podłych projektów, jakie mogła wykoncypować i wcielić w życie tak przerośnięta maszyna do myślenia, była nieskończona.
stawiam zatem pytanie, chociaż nie ma tu nikogo, kto mógłby na nie odpowiedzieć: czy można wątpić, iż te trzykilogramowe mózgi były nigdyś fatalnym błędem w ewolucji rodzaju ludzkiego?
i druga kwestia: co, poza naszym nadmiernie rozbudowanym systemem nerwowym, było wówczas źródłem zła, które widzieliśmy i o którym słyszeliśmy po prostu wszędzie?
moja odpowiedź: nie było innego źródła. to była bardzo niewinna planeta, jeśli nie liczyć owych wielgachnych mózgów.'

K. Vonnegut, 'Galapagos'

w tej samej książce (traktującej o ewolucji i o tym, co w niej poszło nie tak) znalazłam też fragment o ośmiornicach i ich predyspozycjach do stworzenia cywilizacji. samego fragmentu nie zacytuję, ale tak czy inaczej, bez macek się nie obejdzie. chwaliłam się niedawno ośmiornicami ze szmateksu, a w zeszły piątek znalazłam kolejną - osobiście uważam że jest brzydka, ale jest też duża, jest ośmiornicą (a właściwie to sześciornicą), ma macki i kosztowała pięć złotych, więc grzechem byłoby jej nie kupić.

w posiadanie jednej ładnej, prawie równie dużej i puchatej też zresztą ostatnio weszłam, ale o tym może już innym razem. (babcia narzeka, że ośmiornice niedługo wyrzucą mnie z mojego własnego pokoju, i w sumie ma rację - do spółki z książkami zajmują większość przestrzeni którą sama usiłuję zamieszkiwać. w słoniarni warszawskiego zoo jest kilka gablotek z kolekcją najróżniejszych figurek słoni i tak sobie myślę, że jak kiedyś otworzą oceanarium, to może ja hojnie zaproponuję wypożyczenie części moich ośmiornic do wyeksponowania tam? do czasu, kiedy otworzą oceanarium już prawie na pewno nie będę miała gdzie mieszkać, biorąc pod uwagę tempo zwiększania się kolekcji, fakt, że dochodzą mi coraz większe sztuki oraz ewidentny brak bogatych przyjaciół, którzy byliby skłonni zasponsorować mi willę z basenem, albo chociaż mieszkanie ze specjalnym pokojem na wiadomoco.)

p.s. kocham Neatoramę. nawet, kiedy wywala 404.

czwartek, 25 listopada 2010

ku sławie

z uwagi na fakt, że nie chciało mi się robić rzeczy, które akurat robić powinnam, Potwór postanowił, w ramach kolejnego kroku zbliżającego go do objęcia władzy nad światem, zdobyć popularność na fejsbuku. wszyscy, którzy popierają kandydaturę Potwora do rządzenia światem, a do tego posiadają konta na fejsbuku, niech się czują zaproszeni tu:

a skoro już dążymy z Potworem do popularności, to pomyślałam, że pokazanie cycków może zwiększyć liczbę wejść. patrzcie, cycki:

sobota, 20 listopada 2010

przerwanie ciszy

wyborczej, oczywiście. a wszystko przez ulotkę jednego z kandydatów z warszawskiego Ursynowa, która wygląda tak:

owszem, to jest torebka na psią kupę. owszem, ta karteczka z autografem to tekturka, jaką zwykle się do takich torebek dołącza.

piątek, 19 listopada 2010

stacja w Kobyłce i moje hobby

a w zasadzie to dwie stacje w Kobyłce i jedna w Wołominie. co się zaś tyczy mojego hobby, to chodzi tu oczywiście o napisy na murach. szczerze powiem, że jestem zawiedziona, bo liczyłam na więcej perełek, a zamiast nich znalazłam tylko masę chujów (tudzież hójów) i innych wzmianek o anatomii, względnie podpisy fanów Legii. mimo wszystko, kilka znalezisk chcę Wam pokazać.

'Legia wita na zadupiu'

czwartek, 18 listopada 2010

kwiatki, linki i chwalenie się nabytkiem

dba o odpowiednią temperaturę i Twoje zdrowie psychiczne.

wersja 2.0?

linki:
*
*
*

a jeżeli o chwalenie się nabytkiem chodzi, to nabytek nabyłam na Etsy u tej pani, która do nabytku dołączyła jeszcze pocztówkę z podziękowaniem za nabycie i odręcznym rysunkiem ośmiornicy. urocze.

(na pierwszym zdjęciu zdjęciu chodzi oczywiście o bransoletkę, figurkę dostałam już jakiś czas temu, z okazji obrony.)

generalnie wpadłam ostatnio w jakiś szał internetowych zakupów, ale o tym może innym razem, jeśli w ogóle.

środa, 17 listopada 2010

Silesia

kolejny pobyt na Śląsku, tym razem z okazji długiego weekendu listopadowego, ograniczył się do oglądania Big Bang Theory i zwiedzania centrum handlowego - a centra handlowe, jak już wielokrotnie podkreślałam, są skarbnicami Różnych Rzeczy o Wysokim Współczynniku Publikowalności. jako, że śląskie centra handlowe niewiele różnią się pod tym względem od nieśląskich, prezentuję trochę uzbieranych kuriozów.

martwa papuga

moda z Tesco

rajstopy dla poliglotów (za to, o dziwo, ani trochę nie ognioodporne)

na koniec jeszcze macki:

sfotografowane...

...i nabyte.

i jeszcze dwie perełki co prawda nie supermarkietowe, ale też znalezione na Śląsku:

reklama kolejnego zmierzchopodobnego produktu w centrum Sosnowca...

...i syjamskie bliźnięta reklamujące pewną knajpę z dobrym jedzeniem niedaleko katowickiego dworca.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Wielki Wybuch u Kopernika

w sumie to było bez fajerwerków (w przenośni, choć dosłownie niemalże też, bo w czasie niedzielnego spektaklu, czyli tego, na którym byliśmy, przez większość czasu lał deszcz), ale cieszę się, że w ogóle się takie rzeczy organizuje - i że otworzyli w końcu Kopernika, chociaż ilość chętnych do zwiedzania w pierwszy weekend uniemożliwiła nam wejście do środka. geneneralnie pomysł na spektakl dobry, gorzej z jego realizacją, ale tak czy inaczej warto było, bo w końcu codziennie się takie rzeczy nie dzieją.

ach, mowa oczywiście o tej imprezie.

specjalnie pojawiliśmy się na miejscu na kilka godzin przed spektaklem, żeby załapać się jeszcze na darmowe wejściówki do samego Centrum Nauki - niestety, biorąc pod uwagę tłumy pod wejściem, załapanie się, jak już wspomniałam, było niemożliwą niemożliwością.

koniec kolejki do wejścia wymuszony przez pracowników centrum, ku wielu protestom i narzekaniom. (a była godzina... 15? zamykali o 19.)

co ciekawsze Syrenki i Chopiny kolorowane na stoisku Muzeum Chopina, które postanowiło się przy okazji zareklamować i cieszyło się sporym zainteresowaniem, w głównej mierze dlatego, że znajdowało się w namiocie, więc zainteresowanym nie padało na głowy. kolorowanki były co prawda przeznaczone dla dzieci, ale jako, że średnia wieku dzieci, które się nimi zajęły, wynosiła coś koło dwudziestu lat, i ja stworzyłam własną Syrenkę, za którą dostałam nawet torbę gadżetów od Muzeum i Urzędu Miasta.

scena ze spektaklu. na zdjęciu nie widać praktycznie nic, jednak zamieszczam je dla zasady, dodając, że to i tak najlepsze zdjęcia ze spektaklu, jakie udało mi się zrobić.

jedni mają z Open'era, a inni z Kopernika.

czwartek, 11 listopada 2010

Allegro

nie jestem stałą bywalczynią wspomnianego w tytule portalu, ale jako, że już od dłuższego czasu poszukuję zegarka na rękę i nie mogę znaleźć takiego, który by mi odpowiadał, postanowiłam poszukać i tam. przy okazji odkryłam, że Allegro, choć wirtualne, w wielu aspektach przypomina moje ukochane bazary, jest bowiem prawdziwym zbiorowiskiem różnych perełek, kuriozów i najrozmaitszych typów ludzkich. kilka co ciekawszych kwiatków, które znalazłam przeglądając opisy różnych aukcji:

('zegarek z cykoriami' został już wcześniej gościnnie opublikowany na blogu Zosi, gdzie takich allegrowych i nie tylko allegrowych znalezisk możecie zobaczyć znacznie więcej.)

środa, 10 listopada 2010

różności na dobry prawie początek listopada dwa tysiące dziesięć

prawie początek, nie prawie dobry. zaczniemy od kilku kwiatków:

(its not ril, its e fejka.)

potem będą trzy ciekawe reklamy...

trzecia ciekawa reklama

...a na koniec jeszcze ośmiornice, bo stosukowo dawno żadne się nie pojawiły. te tutaj to póki co największe sztuki w mojej kolekcji, obie nabyte w szmateksach - tę fioletową niektórzy już dobrze znają, niebieska za to jest zdobyczą nową, upolowaną niecały tydzień temu (tak, wiem, kiedyś w Ikei takie mieli, ale to było jeszcze zanim moja miłość do cefalopodów na dobre się rozkręciła).

wtorek, 9 listopada 2010

o Ursynowie z odrobiną nostalgii

wzięło mnie ostatnio na zwiedzanie Ursynowa, wszystko przez tę książkę - póki co dopiero przejrzana, czeka dopiero na swoją kolejkę do czytania, ale już widzę, że zapowiada się ciekawie. przy okazji przypomniałam sobie o istnieniu pewnej strony internetowej opisującej relikty PRLu na Ursynowie - strona była fantastyczna, ale linka do niej zgubiłam już dawno i ni cholery nie potrafię go teraz odszukać. w każdym bądź razie, czasami wracając z przedszkola wybieram nieco okrężną drogę, żeby zająć się Zwiedzaniem i Odkrywaniem (po raz pierwszy lub na nowo). o, takie rzeczy na przykład ostatnio odkryłam:

dynie na bazarku przy Wąwozowej (tak, to było jeszcze przed Halloween)

coś dla najmłodszych fanek (i fanów, rzecz jasna) Davida Hasselhoffa, znalezione na tym samym bazarku

oczko wodne - pojęcia nie miałam, że w okolicach Natolina/Kabat coś takiego się znajduje.

budynek przy ulicy Przy Bażantarni (dziękuję Klaudii za doinformowanie w kwestii adresu, myślałam, że to Małej Łąki.)

ogródek jakiejś wiedźmy, koło Żabińskiego bodajże

miejsce, gdzie dawno temu była moja zerówka - takoż przy Żabińskiego.

statystyka