wtorek, 21 lutego 2012

biznes

'ended up at the Linguaphone Institute in Oxford Street, where i enrolled for a course of Italian lessons. rather dog-eared surroundings, but the people there are pleasant and smile a lot and Mr C, my Italian coach, looks convincingly Italian and makes little jokes about his language. (...) but the course he started me on looked so unutterably dull - it was all about being a businessman and leaving briefcases at the airport and meeting secretaries and - oh! - it was so awful i told them i didn't think i could manage to summon up any enthusiasm for it.'
M. Palin, 'Diaries 1969-1979: The Python Years'

i dlatego nienawidzę uczyć biznesu.

piątek, 17 lutego 2012

kultura

sytuacja nie do końca autentyczna, ale zainspirowana dialogiem podsłuchanym na wydziałowym korytarzu.

czwartek, 16 lutego 2012

sklepowe

wypatrzone jakiś czas temu (ta czapka wskazuje, że chyba w okolicy świąt) na wystawie sklepu jubilerskiego. czy to kwestia mojego tendencyjnego podejścia do rzeczy, czy ta *khe* dekoracja faktycznie przedstawia misia z bardzo dużymi cyckami?

a skoro już o cyckach, to coś takiego znalazłam w moim ulubionym szmateksie:

a to macki z osiedlowego papiernika (tego samego, w którym mieli kiedyś to):

i jeszcze dinozaury, poważnie mnie korciło żeby jednego nabyć:

p.s. niekoniecznie w temacie, ale muszę się w końcu pochwalić kolczykami, jakie sobie zrobiłam z gumowych dinozaurów z Tesco.

środa, 15 lutego 2012

jeszcze trochę (dużo) Yody

komiks jakoś sprzed świąt, wcześniej gdzieś się zawieruszył. w pewnym sensie kontynuacja tego.

w ogóle to przez najbliższe dwa miesiące będę uczyć strażników miejskich jak radzić sobie z zagranicznymi turystami, którzy najadą na nas w czasie Euro. już po pierwszych zajęciach widzę, że to będzie bardzo inspirująca praca - przynajmniej dla Potworów.

wtorek, 14 lutego 2012

zrzuty ekranu

prt sc.

Szymborskiej szkoda, ale profesor Fiut i tak zdołał rozbawić mojego wewnętrznego prymitywa. wyobrażam sobie profesora Fiuta pracującego na uczelni: 'mieliście już kolokwium z Fiuta? my mamy za tydzień.'

ha!

na Piratebayu

zastanawiam się dla kogo najoczywistszą kolokacją ze słowem 'opracować' jest 'opracować nową metodę robienia lodów.'

jeszcze jedno ze słownikiem, chyba nie wymaga komentarza.

a to z Google+ bodajże. nie żebym takiej opcji potrzebowała, ale wybór zawsze lubię mieć.

p.s. a tak abstrahując od wszystkiego: nie rozumiem ludzi, którzy zakładają swoim kotom profile na fejsbuku. no za cholerę.

poniedziałek, 13 lutego 2012

z pracy

prezentuję porcję najnowszych pracowych skarbów.

zajęcia indywidualne z O., rozmawiamy o lataniu i niebezpiecznych sytuacjach, jakie mogą się wydarzyć podczas lotu.
O: birds can be dangerous, because for example a chicken can fly into the engine of the plane during the flight...

gramy w naszą standardową grę: wybrana osoba z grupy losuje jakieś słowo i ma za zadanie przedstawić je reszcie.
A: it's something you buy every day and you can find it in almost every shop...
K: vodka!
A: no, no! It starts with an "o."
E: "oh, shit."

zajęcia indywidualne na poziome elementary.
ja: what sorts of online services do you know?
I: for example you can rent a stripper online.

a tak wyglądały moje ostatnie zajęcia u uczennicy, która ma kota:

nie, to nie było tak, że kot przez całe półtorej godziny łaził mi po książkach - czasem przenosił się jeszcze na laptopa albo na segregator z Bardzo Ważnymi Papierami, wszystko zależało od tego, która z tych rzeczy była mi w danym momencie najbardziej potrzebna.

niedziela, 12 lutego 2012

wycieczka po warszawskich knajpach

z początku tytuł miał być bardziej dramatyczny, coś w stylu 'zamknęli nam Lustra!' (opcjonalnie więcej wykrzykników), ale koniec końców wyszło na to, że poza Lustrami mam ochotę wspomnieć jeszcze o kilku innych miejscach. tak czy inaczej, zacznijmy właśnie od Luster - chodzi mi tutaj o praską knajpę 'Po drugiej stronie lustra' (tę, w której świętowałam niedawno swoje urodziny) i o fakt, że jakoś ze dwa tygodnie temu permamentnie ją zamknęli. bo deweloperzy coś tam, jak wyjaśniła mi obsługa - bodajże rzecz w tym, że chcą robić eleganckie apartamenty gdzie tylko się da, więcej w tym pieniędzy niż w wynajmowaniu lokalu knajpie. szkoda. Potwory wyraziły dezaprobatę.

zrobiło się nawet jeszcze bardziej szkoda po tym, jak przy pożegnalnym wypadzie do Luster znalazłam w łazience pamiątkę z mojej imprezy urodzinowej, której z samej imprezy za cholerę nie pamiętam:

no i tak...

Lustra Lustrami, ale skoro miałam też wspomnieć nieco o innych knajpach, to nie omieszkam się pochwalić moim wpisem do księgi gości w Roskoszy...

...i znaleziskiem z kibla w Ursynoffie.

zarówno Roskosz, jak i Ursynoff to stosunkowo młode ursynowskie knajpy, z których powstania cieszę się niezmiernie, bo nie zawsze ochota na wypicie czegoś w klimatycznym miejscu łączy się z ochotą na wycieczkę do Centrum.

a zmieniając temat, oto efekty radosnej twórczości w Czytadle na Starym Mieście:

a to kradziona rezerwacja, która przydała się potem w metrze:

poniedziałek, 6 lutego 2012

zdobycze

ostatnio polowania w szmateksach nie są tak owocne jak to do niedawna bywało, ale jakieś perełki zawsze się trafią. z ostatnich perełek:

Little Britain w ogóle coś za mną chodzi, od pobytu w Liverpoolu nawet bardziej niż wcześniej (w Liverpoolu oglądaliśmy powtórki starych odcinków, które leciały akurat na jakimś kanale. przy okazji dowiedziałam się, że podobno mam 'Scousers' sense of humour' - w sensie, że jestem prymitywna po brytyjsku. zdecydowanie najlepszy komplement, jaki mi ktokolwiek kiedykolwiek powiedział).

coś z zupełnie innej beczki - dedykacja (trochę starsza ode mnie) znaleziona w książeczce Beatrix Potter (nabytej).

sobota, 4 lutego 2012

urodzinowo

koniec grudnia i większa część stycznia to w moim najbliższym otoczaniu okres bogaty we wszelkie możliwe święta. my z Potworem na przykład obchodziliśmy urodziny - ja 19. stycznia, on 25. stycznia. urodziny Potwora minęły co prawda raczej po cichu, ale za to w moje działo się całkiem sporo, co zostało udokumentowane fotograficznie (nawet bardziej niż bym tego chciała). po kolei więc.

świętowanie rodzinne, tu też bez macek się nie obyło.

obrazek promujący imprezę urodzinową i bodajże dość dobrze oddający jej założenia (obowiązkowe wąsy tudzież dziwne przebranie, względnie jedno i drugie).

mój prezent dla Magdy K. (tej od Cthulhu), czyli drugiej jubilatki, która świętowała swoje urodziny na wspomnianej imprezie.

skrupulatne przygotowania do straszenia ludzi

zdjęcie z ręki robione w łazience, teraz mogę już umrzeć ze świadomością, że spełniłam swój obowiązek wobec internetów.

jubilatki i ich zabawki

wąsy (mojego autorstwa), +10 do męskości

wyrażam radość z faktu, że zaraz narysuję Michałowi wąsy.

część prezentów. niestety żadne prezenty z mackami nie załapały się na zdjęcie, chociaż takie też były.

Basia K. nie miała wąsów, ale Jej akurat możemy to wybaczyć ze względu na inne atuty.

Dużo Różnych Ludzi.

(zdjęcia z samej imprezy autorstwa Rafała, Potwory składają wyrazy wdzięczności.)

statystyka