piątek, 21 sierpnia 2009

nadmorze

pojechaliśmy w poszukiwaniu piratów, ale znaleźliśmy tylko ulicę Piracką i kilka knajp o względnie piracko brzmiących nazwach. poza tym Chłapowo, niewielka wioska koło Władysławowa, przywitało nas powodzią turystów, raczej ładną pogodą i problemami natury hydraulicznej, które zostały koniec końców z powodzeniem zażegnane przez dwóch wąsatych specjalistów o włoskim akcencie (chociaż akurat te wąsy i akcent to nam się mogły tylko wydawać). dodać mogę, że czas nad morzem spędza się na lekturze Frondy i graniu w Munchkina. i jeszcze na kilku innych rzeczach.

na wspomnianej już Pirackiej. poza nią w Chłapowie można jeszcze było znaleźć ulice Korsarską i Latającego Holendra. nam, niestety, przyszło mieszkać na raczej nieinteresująco brzmiącej Piaskowej (która była w zasadzie Żwirowa, co odczułam osobiście wracając boso z plaży).

jakże praktyczne władysławowskie drogowskazy, usłużnie informujące turystów jak znaleźć Zakaz Handlu a także Zakaz Jazdy Rowerem.

latem do Władysławowa ciągną największe sławy.

trudny wybór. naleśniki czy Bee Gees?

z Kapitanem

lokalna fauna

lokalna fauna, odsłona druga: efekt mezaliansu ślimaka z wężem

czwartek, 13 sierpnia 2009

dylematy genderowe i spam

chociażby ze względu na dużą swobodę w wyborze płci warto sobie założyć konto na gog.com.

przy okazji, zmieniając temat na nieco mniej ważki, chciałam powiedzieć, że zachwyciło mnie ostatnio i postanowiłam się podzielić. tym też, skoro już przy reklamach jesteśmy, chociaż zapewne wszyscy znają (ale uśmiechnąć się jak głupi do monitora warto tak czy inaczej).

a ponieważ spamuję już i tak, nie omieszkam jeszcze dodać, że macki macki.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Sankt Petersburg

nafotografowałam się w Leningradzie składanych mostów, soborów, Ermitaży i innych pocztówkowych widoczków, ale jako, że zdjęcia tego typu bezproblemowo można znaleźć tutaj (i to w jakości znacznie lepszej niż te, którymi ja się mogę poszczycić), ograniczę się do publikacji fotografii dokładnie czterech, może nie do końca oddających uroki Peteraburga, ale za to takich, które na googlach znaleźć nieco trudniej (a przynajmniej taką mam nadzieję).

Moja Szanowna Osoba z Engelsem - był i Marks, sąsiad Engelsa, ale w kadrze się już nie zmieścił.

kolejny po Solaris i Wiedźmaku akcent patriotyczny, czyli plakat reklamujący polski film na motywach polskiej książki, ponoć kiepskiej. reklamowany film musiał chyba właśnie przeżywać w Petersburgu swoje pięć minut, bo plakatów takich jak ten było na mieście całkiem sporo.

'Sowieckaja Rossija' czyli 'niezawisimaja narodnaja gazieta', którą ktoś z sobie tylko znanych powodów przykleił do tablicy ogłoszeń nieopodal pewnego parku.

'toaleta płatna 15 rubli (ulg brak). miłego pobytu życzy administracja.' ciąg dalszy mojej fascynacji rosyjskim biznesem toaletowym. kartka na drzwiach jednego z licznych (acz zwykle zamkniętych wtedy, kiedy ich człowiek najbardziej potrzebuje) miejskich wychodków.

środa, 5 sierpnia 2009

Moskwa

wróciłam do domu i, mimo nabytego na lotnisku zasmarkania, od razu spieszę z potwierdzeniem rzekomo fałszywej opinii głoszącej, że po Moskiewskich ulicach przechadzają się niedźwiedzie. owszem, przechadzają się. fakt faktem, są to niedźwiedzie raczej udomowione, z kagańcami na paszczach i prowadzone na smyczy przez niekoniecznie miłe i niekoniecznie urodziwe panie, które za drobną opłatą pozwolą cierpiącemu na nadmiar gotówki zagranicznemu turyście sfotografirować się z takowym niedźwiedziem. fotografirować się za drobną opłatą można zresztą nie tylko z niedźwiedziami, ale i z panami uderzająco (bądź nie) podobnymi do różnych politycznych sław. w weekendy, kiedy Plac Czerwony zaludnia się największą ilością obwieszonych aparatami obcokrajowców, można tam spotkać od pięciu do ośmiu Leninów, przynajmniej dwóch Stalinów i, przy odrobinie szczęścia, jakiegoś Obamę. fotografii z powyższymi niestety nie będzie, w ramach relacji z podróży pozwolę sobie za to zaprezentować kilka innych zdjęć.

Makdonalds. co tam Kreml, co tam pominki Lenina - lepszego niż to zdjęcie dowodu na fakt, że zawitałam do Rosji po prostu znaleźć się nie da.

biznes, bardzo zresztą popularny w okolicach, gdzie kręcą się turyści. szefowa siedzi w biurze w oczekiwaniu na klientów, którzy po uiszczeniu skromnej opłaty w wyskości dwudziestu rubli mogą skorzystać z przybytku.

Sputnik.

akcent patriotyczny, czyli polski Lem po rosyjsku.

Czieburaszki

drugi dowód zaraz po McDonaldzie

bo i co by to były za zdjęcia z Rosji, gdyby zabrakło na nich Lenina? (zdjęcie autorstwa Kasi B.)

gwardija SSSR

akcent patriotyczny numer dwa: rodzimy Wiedźmin... tfu, Wiedźmak.

jeden z wielu przykładów jarmarcznej Cthulhu-biżuterii, na którą w Rosji panuje najwidoczniej moda. nic że koszmarnie brzydka, nic że droga jak diabli, grunt, że ma macki (tak samo jak suszone kalmary, które można kupić w każdym kiosku i zajadać w charakterze chipsów. Rosja rajem dla kultystów.).

pobyt w moskiewskim Media Markcie dostarcza wielu radości ze względu na takie kwiatki. narzekaliśmy na rodzime tłumaczenie Wolverina, śmiejąc się, że zabrakło już tylko tego, żeby zrobili z niego 'Człowieka-Rosomaka.' Polacy nie zrobili... Rosjanie nie omieszkali.

oryginalne suweniry? samowar, popiersie Lenina, kalendarz sprzed pięćdziesięciu lat, urwana głowa lalki? a może kałasznikow i kilka granatów? czego byście nie szukali, na podmoskiewskim pchlim targu to znajdziecie.

w Rosji znają się na marketingu i wiedzą, jak trafić do zainteresowanych ofertą i gdzie ich szukać. napis głosi 'kupię książki.'

odrobina wyższej kultury, czyli kształty falliczne Kuskowa (znowuż w obiektywie Kasi B.).

sowiecki puchatkowy Prosiaczek w Parku Gorkiego, czyli znanym z piosenki Scorpionsów ruskim Disneylandzie.

na koniec element dydaktyczny: billboard z metra, który krzyczy do przypadkowych przechodniów płci męskiej 'dawajcie kobietom kwiaty.'

statystyka