niedziela, 31 stycznia 2010

plastelina

jakiś czas temu jedna z moich uczennic przyniosła na lekcję pudełko plastelinopodobnej masy, która miała nam ponoć służyć jako pomoc dydaktyczna (i fakt faktem, służyła. przez połowę zajęć lepiłyśmy z niej ślimaki, zastanawiając się który z nich to slug a który slime). sama masa, znacznie lżejsza od plasteliny, odbijająca się od ścian i w konsystencji nieco podobna do gumki chlebowej, spodobała mi się na tyle, że zaczęłam jej szukać po sklepach - przez długi czas, niestety, bezowocnie. dopiero ostatnio udało mi się zdobyć opakowanie, które od tamtej pory zajmuje stałe miejsce w moim plecaku, służąc za rozrywkę w kawiarniach i innych tego typu miejscach publicznych. poniżej - macki z Coffee Heaven w Złotych Tarasach.

czwartek, 28 stycznia 2010

wszystkiego ciąg dalszy

poprzednia część tutaj.

książka powstała przy udziale trzech nagich kobiet, które postanowiły nie pokazywać twarzy.

p.s. wiedzieliście, że w 2001 roku Oxford wprowadził do swojego słownika simpsonowe 'doh'? informacja sprawdzona, w moim (Longmanowym) słowniku 'doh' też występuje.

środa, 27 stycznia 2010

mięśnie mimiczne

p.s. ośmiornice są genialne i to nie tylko dlatego, że mają macki. dziękuję Martynie za oświecenie w tej kwestii.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

wszystkiego po trochu

nazbierało się ostatnimi czasy.

połączenie 'Matrixa' i 'Zmierzchu' - lepszej reklamy film mieć nie może. no chyba, że by ktoś na planie zginął, jak w wypadku 'Kruka'...

dobrych rekomendacji ciąg dalszy

produkty firmowe ze sklepu 'wszystko ze pięć złotych.' szczególnie słuchawki marki Sekss prezentują się interesująco.

znaleziony w tym samym sklepie piórnik z lalką Fulla, czyli arabskim odpowiednikiem lalki Barbie (ubranej jak Allah przykazał).

p.s. wtapiam się w tłum.

p.p.s. i'll be your long haired lover from Liverpool, you'll be my sunshine daisy from L.A.

niedziela, 24 stycznia 2010

wyznania

p.s. propos pasków.

p.p.s. jutro (Po)twór obchodzi swoje pierwsze urodziny. z tej okazji możecie mu składać życzenia oraz krwawe ofiary z ludzi i czekolady.

sobota, 23 stycznia 2010

wspominając Sylwestra

o Kazimierzu Dolnym miało być już wcześniej, ale brak czasu połączony ze złośliwością urządzeń elektronicznych na to nie pozwolił. teraz już nawet nie do końca pamiętam co właściwie chciałam napisać, więc powiem w skrócie: było uprawianie turystyki gastronomicznej (czyli zwiedzanie restauracji, kawiarni, herbaciarni, cukierni, czekoladziarni i innych miejsc, w których dało się zapełnić żołądek i/lub pęcherz), oglądanie galerii autorskich artystów różnej maści, bezowocne poszukiwanie ośmiornic w sklepach z pamiątkami, taplanie się w śniegu i narzekanie na to, że zimno, że mokro i że spać. i zdjęcia były.

praca z jednej z autorskich galerii, autorstwa tego pana (którego bloga, nawiasem mówiąc, polecam).

fotografia z autochtonem

pamiątki, wśród których nie było ośmiornicy. (za to, jak widać, niektóre miały ostre zęby - wszystko co ma ostre zęby jest na swój sposób urocze.)

taniec przywoływacza Yeti uskuteczniany w Norowym Dole

koguty, które zawisły na ścianach słynnej kazimierskiej piekarni

herbaciarniany horror

jedna z naszych ulubionych rozrywek uprawianych w najlepszej czekoladziarni na świecie (zawsze nosiliśmy ze sobą, poza zestawem do go, jeszcze zeszyt do pisania wierszy, bo przecież każdy głupi wie, że w kawiarniach i miejscach im podobnych pisze się wiersze - niestety, impotencja twórcza nie pozwoliła.)

bałwan autorstwa naszych sąsiadów z kwatery, którego potem bezczelnie sobie przywłaszczyliśmy, powtarzając z dumą, że jest on naszym dziełem.

Matka Boska z kazimierskiego klasztoru. zakładam, że wszelkie podobieństwo do Dagona w wersji z Unspeakable Vault of Doom jest całkowicie przypadkowe. A jeśli nie?..

knajpa 'U Fryzjera'

macki na pizzy (bo jakże by to było, tak bez żadnych macek)

środa, 20 stycznia 2010

na starość

zdecydowanie, najlepsze prezenty to te własnoręcznie wykonane. wczoraj na przykład dostałam od Ari na urodziny Własnoręcznie Wykonany Wiersz, który pozwalam sobie zaprezentować (bo rozpowszechnianie Sztuki chwalebnym jest, ani jedna sztuka Sztuki nie może się zmarnować):

nasza Varda
taka stara,
pomarszczona i niemrawa

siwy włos złowieszczo lśni się
na jej grzywie rudo-lisiej

już wątroba osłabiona
cera trochę pomarszczona
palce żółte - nikotyna
VARDA VARDA TY SIĘ TRZYMAJ

w przedpokoju swego domu
zawisiła se zwierciadło
w którym jak się wszyscy domyślają
zamieszkało czupiradło

Varda gdy się w nim przegląda
nie wygląda jak sex bomba

bo dziś lat jej coś przybyło
i zrobiło się niemiło

i do staruch cnego grona
dołączyła dziś strapiona

Autorka pozbawiła mnie przyjemności samodzielnej interpretacji Wiersza, na starcie mówiąc, że z grubsza znaczy on tyle co 'wszystkiego najlepszego.' sama poezji nie pisuję, więc odpowiadam raz jeszcze (tym razem na forum publicznym) prozaicznym 'dziękuję,' a także 'wzajemnie,' na wypadek, gdyby Wiersz znaczył jednak coś więcej niż samo 'wszystkiego najlepszego.'

p.s. skoro już jesteśmy przy publicznym dziękowaniu to dziękuję też Martynie za tę piękną kartkę z ośmiornicą. o, tę:

piątek, 15 stycznia 2010

(po raz trzeci)

'Alice didn't like being criticized, so she began asking questions. "aren't you sometimes frightened at being planted out here, with nobody to take care of you?"
"there's the tree in the middle," said the Rose: "what else is it good for?"
"but what could it do, if any danger came?" Alice asked.
"it could bark," said the Rose.'
L. Carroll, 'Through the Looking Glass'

powtórka z literatury w ramach rzetelnego przygotowania do burtonowskiej Alicji. na nic kreatywniejszego niż cytaty mnie ostatnio nie stać, ale dzięki tym notkom przynajmniej będę mogła sobie powspominać co i kiedy czytałam.

środa, 13 stycznia 2010

tak ot po raz drugi.

'poszłam do Marty i kosiłam jej pokrzywy ze ścieżki do strumienia. dreptała za mną z założonymi na piersi rękami i mówiła, że Bóg zapomniał stworzyć wiele zwierząt.
- na przykład brodziaka - powiedziałam. - byłby twardy jak żółw, ale na długich nogach i miałby twarde, miażdżące zęby. chodziłby po strumieniu i wyżerał wszystkie brudy, szlam, martwe gałęzie, nawet śmieci, które woda niesie ze wsi.
i tak zaczęłyśmy przypominać sobie te zwierzęta, których nie stworzył z jakichś względów Bóg. tyle ptaków pominął, tyle zwierząt, które żyją w ziemi. na koniec Marta powiedziała, że najbardziej brakuje jej tego wielkiego, nieruchawego zwierzęcia, które w nocy siedzi na skrzyżowaniu dróg. nie powiedziała, jak się nazywa.'
O. Tokarczuk, 'Dom dzienny, dom nocny'

EDIT wieczorową porą: generalnie facebook mnie nie bawi, ale dla takich rzeczy aż chce się ogarnąć swój pusty profil.

piątek, 8 stycznia 2010

tak ot.

'matka jednej z jej przyjaciółek pracowała jako stewardessa. pewnego dnia, gdy jechała specjalnym autobusem z Londynu na lotnisko, utknęła w korku. (...) przez cały czas wpatrywała się - zresztą ze wzajemnością - w przystojnego, elegancko ubranego faceta, siedzącego po drugiej stronie. on tymczasem rozmawiał przez telefon komórkowy i z tego, co udało jej się dosłyszeć, był w trakcie załatwiania jakiegoś poważnego kontraktu. kobieta była już spóźniona, a autobus w dalszym ciągu stał w miejscu. jej samolot miał niebawem odlecieć i zaczynało być jasne, że po prostu nie zdąży. zrozpaczona podeszła do tego seksownego faceta i spytała, czy mogłaby skorzystać z jego telefonu, aby powiadomić swoje linie lotnicze o spóźnieniu. facet coś tam przez chwilę bełkotał, a potem powiedział z zawstydzeniem, że bardzo chciałby pomóc, ale ten telefon nie jest prawdziwy.'
J. Carroll 'Całując ul'

p.s. link, który powinien był się znaleźć w poprzedniej notce.

wtorek, 5 stycznia 2010

garść wszystkiego

bo co zostaje studentowi w okolicach sesji, jeśli nie oglądanie wszelkiej maści linków? tak więc:

1. generator slashowych opowiadań. osobiście świetnie się bawiłam wpisując w każde możliwe okienko po prostu 'dupa,' ale przy większej dozie kreatywości pewnie jest nawet zabawniej.

2. szekspirowski bluzgacz

3. świetny blog z paskami

4. pewna aukcja z allegro (miast linka będzie screen, bo żywot linka pewnie wkrótce się zakończy):

żeby nie było, że znalezienie tego wszystkiego przypisuję sobie, za dwa pierwsze adresy dziękujemy Jaszczurce, za trzeci Kasi, za czwarty zaś - Dorocie.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Arena Albionu

miało być o sylwestrowym Kazimierzu Dolnym albo o supermarketowych kwiatkach, ewentualnie chciałam rzucić jakimś mądrym cytatem z literatury czy tam wstawić pasek. mając na względzie niesprzyjające okoliczności licencjatowo-lenistwowo-końcowosemestralne to wszystko zostawiam sobie na później. mimo wszystko, pozwolę sobie jednak na prezentację odkrycia sprzed pięciu minut, mianowicie takiej googlowej reklamy na pewnej odwiedzonej przeze mnie stronie:

stronę odwiedziłam, a jak. jeśli ktoś zastanawia się jeszcze co może się kryć pod hasłem 'chłopak z wyobraźnią,' służę kolejnym screenem:


a tak poza wszystkim to byłam dziś na Avatarze. kotołaki o anatomii godnej męskich postaci z mang Clampa sparzyły się z Pocahontas i tak powstał, jeśli wierzyć ulotce reklamowej, najbardziej oczekiwany film w historii kina.

statystyka