jak poznało się już mniej-więcej wszystkie Kremle, mauzolea Leninów i Sobory Zbawicieli, można zaliczyć jeszcze kilka nieco mniej popularnych miejsc, w tym muzeum wódki. pieniądze zainwestowane w bilet jak najbardziej się zwracają, bo za pięćdziesiąt rubli (jakieś pięć złotych) oprócz możliwości obejrzenia muzeum dostaje się darmowego szota i ogórka na zagrychę. samo muzeum niewielkie, ale narzekać nie ma co.
kolorowe dachy Izmajłowskiego Kremla, gdzie mieści się między innymi muzeum.
niektóre eksponaty. swoją drogą to z pewnym zawodem zauważyłam, że w gablotce z wódkami z różnych krajów świata nie ma nic a nic z Polszy.
pijemy samogon z misiem (chociaż niektórzy obchodzą Ramadan). z tymi wypchanymi misiami coś jest na rzeczy, w końcu to nie pierwszy, jakiego w Moskwie spotkałam.
p.s. a skoro o nie tak do końca typowych muzeach mowa, to w Moskwie jest też muzeum erotyki. w środku nie byłam, bo bilety nieadekwatnie drogie, ale za to zwiedziłam sklep z pamiątkami i znalazłam matrioszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz