w ramach chorowania sięgnęłam ostatnio po kolejną książkę mojego
ulubionego grafomana, Whartona. lektura, przez swoje uderzające podobieństwo do innej jego książki, którą czytałam jakiś czas temu (teraz męczyłam 'Opowieści z Moulin du Bruit,' wtedy to były 'Wieści'), skłoniła mnie do poszperania w Wikipedii żeby dowiedzieć się o co, do cholery, w tym wszystkim chodzi (bo prawie wszystkie książki Whartona są do siebie podobne i traktują o malowaniu obrazów, wbijaniu gwoździ i kompleksach na tle seksualnym, ale w tych dwóch nawet imiona bohaterów się z małymi wyjątkami pokrywają). odpowiedzi nie znalazłam, poza tym, że praktycznie wszystko, co Wharton napisał, było bazowane w jakimś (zwykle dużym) stopniu na jego biografii, ale akurat ta informacja była dla mnie średnio nowa. dowiedziałam się za to, że... połowa książek Whartona została wydana TYLKO w Polsce. ta gorsza połowa. i, cholera, pomyślałam sobie, szkoda, że w ogóle wydali te książki. prawdopodobnie, gdybym zatrzymała się na lekturze 'W księżycową jasną noc' i 'Ptaśka' to moja opinia o Whartonie byłaby zupełnie inna niż jest teraz. bo, tak swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak autor dwóch tak świetnych książek (kilka lat temu wydawały mi się świetne i być może teraz nie powiedziałabym tego samego, ale zdecydowanie, te dwie książki się w pisaninie Whartona wybijają) mógł jednocześnie spłodzić tyle gniotów, i to każdą kolejną książką praktycznie plagiatując poprzednią, bo, jak wspomniałam, większość 'dzieł' Whartona nie bardzo różni się od siebie nawzajem.
'(...) przez malowanie i pisanie próbuję wyrazić moją radość życia - jedyną, jaką znam. wyrażam ją także przez sposób, w jaki żyje moja rodzina, sposób, w jaki wzajemnie się do siebie odnosimy. wieś Moulin du Bruit, mimo że istnieje naprawdę, jest miejscem magicznym, bo rzeczywistość przeplata się tutaj z marzeniami. mam nadzieję, drogi Czytelniku, że udało mi się oddać atmosferę tego czarodziejskiego zakątka.'
W. Whatron, 'Opowieści z Moulin du Bruit'
szczerze? nie znam 'atmosfery tego czarodziejskiego zakątka,' ale zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie bardzo. ale to nieważne, bo dzięki lekturze 'Opowieści z Moulin du Bruit' (i kilku innych książek Whartona, po których wspomnienie nie jest na szczęście już tak świeże) umiem, przynajmniej w teorii, zainstalować szambo i położyć dach. myślę, że to też cenne.
p.s. wesołego Dnia Hobbita.