środa, 29 września 2010

opowiadania

'a good short story - and there are some very good short stories out there - can stay with you for much longer than a novel. it can startle, ignite, illuminate and move in a way that the longer format cannot. it is often troubling, often frightening or subversive. it provokes questions, whereas most novels tend to try to answer them. of all books i have read and loved, i find that it is the short stories i remember most clearly, those vivid, anarchic glimpses into different worlds, different people.'
J. Harris, wstęp do 'Jigs and Reels'

(otwarcie nawiasu trójkątnego, trzy.)

wtorek, 28 września 2010

Jane Austen i pedały

(znowu będzie cytat z książki)

'sir Walter oświadczył bez wahania, że pan Croft jest najprzystojniejszym marynarzem, jakiego zdarzyło mu się spotkać, i posunął się nawet do stwierdzenia, że mógłby pokazać się publicznie z admirałem, gdyby tylko lokaj ułożył mu fryzurę.'
J. Austen, 'Perswazje'

nie, w tej książce nie ma wątku gejowskiego, niezależnie od tego ile jej fragmentów, po wyjęciu z kontekstu, na to wskazuje. i nawet gdyby był, pewnie i tak nie polubiłabym Jane Austen.

poniedziałek, 27 września 2010

Mikołajek w kwestii zakupów

'ten nowy sklep jest fantastyczny! wielki jak nie wiem co, z mnóstwem świateł i radiem, którego nie widać i które przez cały czas mówi wam, co macie kupić. a najfajniejsze, że przy wejściu dostajecie wózek i możecie wkładać do niego kupowane rzeczy.

(...) przestałem udawać karabin maszynowy i zaczęliśmy chodzić po sklepie: są w nim korytarze pomiędzy mnóstwem rzeczy do jedzenia. ale nie ma sprzedawców - można brać, co się chce, to naprawdę fajny pomysł. a ile tam rzeczy! nigdy nie widziałem tylu puszek z fasolką, nawet u Alcesta, a przecież u Alcesta wszyscy bardzo lubią fasolkę!'
R. Goscinny, 'Nieznane przygody Mikołajka'

moje wrażenia nie odbiegają tak bardzo od tego, co uważa Mikołajek, w wielu innych sprawach też.

dużo ostatnio cytowania, bo i czytania (w dużej części jakościowo dość przyzwoitego) sporo - a kreatywności i czasu, żeby samodzielnie poczynić wywody na jakiś Bardzo Ważny Temat, brak.

niedziela, 26 września 2010

porady kulinarne

'"do you know what i would like for my lunch today?' the Enormous Crocodile asked.
"no," the Notsobig One said. "what?"
the Enormous Crocodile grinned, showing hundreds of sharp white teeth. "for my lunch today," he said, "i would like a nice juicy little child."
"i never eat children," the Notsobig One said. "only fish."
"ho, ho, ho!" cried the Enormous Crocodile. "i'll bet if you saw a fat juicy little child paddling in the water over there at this very moment, you'd gulp him up in one gollop!"
"no, i wouldn't," the Notsobig One said. "Children are too tough and chewy. they are tough and chewy and nasty and bitter."
"
tough and chewy!" cried the Enormous Crocodile. "nasty and bitter! what awful tommy-rot you talk! they are juicy and yummy!"
"they taste so bitter," the Notsobig One said, "you have to cover them with sugar before you can eat them."
"children are bigger than fish," said the Enormous Crocodile. "you get bigger helpings."'

R. Dahl, 'The Enormous Crocodile'

przy okazji.

p.s. a skoro mowa już o jedzeniu...

piątek, 24 września 2010

punkt widzenia

'i heard there was a thing called a sea. it is very hard to believe in a sea when you have lived only here among our dunes. we had no seas. men of Dune had never known a sea. (...) I could imagine a quanat, water flowing across the land in a canal. from this, my mind could picture a river. but a sea? (...) a sea (...) was too much for my mind to picture.'
F. Herbert, 'Dune Messiah'

czwartek, 23 września 2010

środa, 22 września 2010

spostrzeżenie

w ramach chorowania sięgnęłam ostatnio po kolejną książkę mojego ulubionego grafomana, Whartona. lektura, przez swoje uderzające podobieństwo do innej jego książki, którą czytałam jakiś czas temu (teraz męczyłam 'Opowieści z Moulin du Bruit,' wtedy to były 'Wieści'), skłoniła mnie do poszperania w Wikipedii żeby dowiedzieć się o co, do cholery, w tym wszystkim chodzi (bo prawie wszystkie książki Whartona są do siebie podobne i traktują o malowaniu obrazów, wbijaniu gwoździ i kompleksach na tle seksualnym, ale w tych dwóch nawet imiona bohaterów się z małymi wyjątkami pokrywają). odpowiedzi nie znalazłam, poza tym, że praktycznie wszystko, co Wharton napisał, było bazowane w jakimś (zwykle dużym) stopniu na jego biografii, ale akurat ta informacja była dla mnie średnio nowa. dowiedziałam się za to, że... połowa książek Whartona została wydana TYLKO w Polsce. ta gorsza połowa. i, cholera, pomyślałam sobie, szkoda, że w ogóle wydali te książki. prawdopodobnie, gdybym zatrzymała się na lekturze 'W księżycową jasną noc' i 'Ptaśka' to moja opinia o Whartonie byłaby zupełnie inna niż jest teraz. bo, tak swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak autor dwóch tak świetnych książek (kilka lat temu wydawały mi się świetne i być może teraz nie powiedziałabym tego samego, ale zdecydowanie, te dwie książki się w pisaninie Whartona wybijają) mógł jednocześnie spłodzić tyle gniotów, i to każdą kolejną książką praktycznie plagiatując poprzednią, bo, jak wspomniałam, większość 'dzieł' Whartona nie bardzo różni się od siebie nawzajem.

'(...) przez malowanie i pisanie próbuję wyrazić moją radość życia - jedyną, jaką znam. wyrażam ją także przez sposób, w jaki żyje moja rodzina, sposób, w jaki wzajemnie się do siebie odnosimy. wieś Moulin du Bruit, mimo że istnieje naprawdę, jest miejscem magicznym, bo rzeczywistość przeplata się tutaj z marzeniami. mam nadzieję, drogi Czytelniku, że udało mi się oddać atmosferę tego czarodziejskiego zakątka.'
W. Whatron, 'Opowieści z Moulin du Bruit'

szczerze? nie znam 'atmosfery tego czarodziejskiego zakątka,' ale zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie bardzo. ale to nieważne, bo dzięki lekturze 'Opowieści z Moulin du Bruit' (i kilku innych książek Whartona, po których wspomnienie nie jest na szczęście już tak świeże) umiem, przynajmniej w teorii, zainstalować szambo i położyć dach. myślę, że to też cenne.

p.s. wesołego Dnia Hobbita.

wtorek, 21 września 2010

Zbyszko

efekt jakiejś bardzo abstrakcyjnej rozmowy dawno temu, upamiętniony w Zeszycie Do Głupot. nie pamiętam już nawet o co chodziło, ale nadal wydaje mi się to poniekąd zabawne, więc zrobiłam szybki remake w paincie. nie, nie umiem rysować. to się nazywa 'concept art.'

niedziela, 19 września 2010

piątek, 17 września 2010

jak w Farmville

zajęcia z awansu zawodowego nauczyciela (to brzmi dumnie). nie pamiętam już kto prowadził prezentację ani kto jest autorem komentarza - zresztą i tak najpewniej były to osoby, które kojarzę głównie z widzenia. w ogóle to to staroć jest, jeszcze z tego okresu, kiedy o wakacjach dwa tysiące dziesięć mówiło się w czasie przyszłym. jeszcze ze dwa takie starocie będą, bo Zeszyt z Głupotami się znalazł, a w dodatku jestem zasmarkana i przymusowo siedzę w domu, szukając sobie zajęcia, w miarę możliwości sensowniejszego niż gra w The Sims.

p.s. propos The Sims:

(jeśli to celowy zabieg to umiarkowanie zabawny, ale jeśli literówka - warto ją uwiecznić. zakładam, że literówka, bo w adresach reszty budynków figuruje wersja z 'ł.')

czwartek, 16 września 2010

kwiatki wrześniowe

czy ktoś poza mną po zobaczeniu tej reklamy postanowił, że nigdy już nie wymieni swojej szczoteczki do zębów na nową?

ciekawe na ile grafika jest adekwatna.

bywa, że dwa procent to więcej niż dwa procent.

p.s. ulecza chorych, wskrzesza umarłych, odświeża oddech. chcę!

p.p.s. propos chcenia - byłam ostatnio chora, nudziłam się i, za namową Jaszczurki, założyłam sobie to. do dalszego uzupełnienia kiedyś tam.

p.p.s. znalezisko z fejsbuka.

środa, 15 września 2010

wakacyjne macki nabyte drogą kupna

kilka pamiątek, tak na ostateczne podsumowanie wakacji.

Kielce

Sosnowiec

Bytom

Katowice

Zator

Wolin

Grecja - Ouranopolis

Grecja - Tripiti

Grecja - Ammouliani

Grecja - Saloniki

'before my eyes was a horrible monster, worthy to figure in the legends of the marvelous. it was an immense cuttle-fish, being eight yards long. it swam crossways in the direction of the Nautilus with great speed, watching us with its enormous staring green eyes. its eight arms, or rather feet, fixed to its head, that have given the name of cephalopod to these animals, were twice as long as its body, and were twisted like the furies' hair. one could see the 250 air-holes on the inner side of the tentacles. the monster's mouth, a horned beak like a parrot's, opened and shut vertically. its tongue, a horned substance, furnished with several rows of pointed teeth, came out quivering from this veritable pair of shears. what a freak of nature, a bird's beak on a mollusc! its spindle-like body formed a fleshy mass that might weigh 4000 to 5000 lbs.; the varying colour changing with great rapidity, according to the irritation of the animal, passed successively from livid grey to reddish brown. what irritated this mollusc? no doubt the presence of the Nautilus, more formidable than itself, and on which its suckers or its jaws had no hold. yet, what monsters these poulps are! what vitality the Creator has given them! what vigour in their movements! and they possess three hearts!'
J. Verne, 'Twenty Thousand Leagues under the Sea'

p.s. to już nie wakacyjne macki, ale co tam. groupies.

p.p.s. przeglądałam ostatnio stare paski Garfielda i znalazłam to oraz to.

p.p.p.s. aww.

p.p.p.p.s. zauważyłam, że jeden z kwiatków mojej babci zaczął wykształcać macki.

poniedziałek, 13 września 2010

podróż do Grecji, czyli tam i z powrotem

...przez Katowice i Sosnowiec. bo przecież na lotnisko w Pyrzowicach trzeba się było jakoś dostać, a i spać mieć gdzie jest dobrze, kiedy już się przyleci wieczorem i nocny pociąg do Warszawy jakoś nie bardzo się uśmiecha. Potwór zaprasza na kolejną, szczęśliwie ostatnią już, porcję Głupot Okołopodróżnych, tym razem wygenerowanych właśnie przez te przelotne wizyty na Śląsku.

jak się długo czeka na samolot...

reklama Potwora w przydworcowym fast foodzie w Katowicach

na lotnisku

(gdyby moja wiedza o krajach świata i używanych tam walutach była odrobinę większa, to pewnie wcale nie uważałabym tego napisu za zabawny.)

lista Bardzo Ważnych Zakupów Kasi.

niedziela, 12 września 2010

Grecja: hotelowe głupoty

Ouranopolis raz jeszcze, tym razem z perspektywy hotelowego balkonu i leżaka nad basenem. ostrzegam, że post zawiera brzydkie słowa i w ogóle jest brzydki. (i nie jest niczym innym jak skondensowaną dawką różnych głupot, które zdążyły się nazbierać przez te dwa tygodnie w Grecji.)

prawdopodobnie jedyny napis po polsku w całym hotelu

Potwór, który wyraził chęć towarzyszenia opalającej się Barbarze

na obiedzie wystąpi schaboszczak, supportowany przez kilo kartofli.

śniadanie intelektualistów

Ser, Który Się Uśmiechał

prawdziwie grecka korrida

jednorożec

ankieta ewaluacyjna hotelu

system anty-ninja (bo w Theoxenii sprzątają ninja)

fotograficzna odpowiedź na pytanie 'do czego w hotelu służą łóżka.'

muszelki (mówiłam,że będą brzydkie słowa. osobiście tylko do tych dwóch dup przyłożyłam rękę, reszta to Barbary twórczość.)

statystyka