p.s. a żeby nie było tak totalnie nieświątecznie macie tu zdjęcie t-rexa pożerającego Mikołaja.
blog o ośmiornicach, dinozaurach, zakupach z drugiej ręki, podróżach, głupotach oraz (poniekąd) o glottodydaktyce.
niedziela, 25 grudnia 2011
sobota, 24 grudnia 2011
kreatywność imprezowa
(będzie kompletnie nieświątecznie, jeśli nie liczyć Jezusa i wina.)
marker + towarzystwo + alkohol = TO. znowu.
bonusowo zdjęcie Magdy i Tadeusza z winem mszalnym:
piątek, 23 grudnia 2011
czwartek, 22 grudnia 2011
twórczość uliczno-toaletowa
środa, 21 grudnia 2011
wtorek, 20 grudnia 2011
the stars are right
poziom Wisły jest teraz ponoć najniższy od jakichś stu lat, w związku z czym z wody wyłoniły się szczątki przedwojennego Mostu Poniatowskiego. pisali, że wypada się wybrać i zobaczyć, więc wybraliśmy się i zobaczyliśmy. wieczór naprawdę bogaty w różnego rodzaju przygody. zaczęło się od złowrogich znaków na niebie i ziemi...
kiedy już dotarliśmy do szczątków mostu, okazało się, że z wody wyłonił się nie tylko most, ale i przebudzony Cthulhu.
Cthulhu chętnie pozował do zdjęć z kultystami...
...a potem postanowił uczcić fakt, że gwiazdy wreszcie znalazły się we właściwym położeniu i poszedł z nami na piwo.
okazało się jednak, że Cthulhu nie ma zbyt mocnej głowy.
kiedy już zaliczył zgon Magda postanowiła się pod Niego podszyć, ale została zdemaskowana.
tak w ogóle to wylądowaliśmy w klubokawiarni Grawitacja na Browarnej, gdzie w jednej z sal jest wielka tablica, która to została wykorzystana do zareklamowania naszej kampanii społecznościowej ('nie szczaj na deskę!') i mojego bloga, oraz, rzecz jasna, do narysowania cycków. bo jak by to było, tak bez żadnych cycków?
(większość zdjęć została zrobiona przez Magdę - tę, która bezskutecznie usiłowała się podszyć pod Cthulhu.)
poniedziałek, 19 grudnia 2011
sobota, 17 grudnia 2011
gramatyka kontrastywna
tak wygląda fragment moich notatek po ostatnim wykładzie z gramatyki kontrastywnej:
nie, przykłady nie są mojego autorstwa, zostały wyelicytowane i zapisane na tablicy przez wykładowcę.
a skoro już o studiach, to ostatnio w metrze znaleźliśmy coś takiego, studentom lingwistyki stosowanej na UW może się to wydać zabawne ze względu na na nazwisko pewnego wykładowcy (nie, nie tego od gramatyki kontrastywnej):
piątek, 16 grudnia 2011
czwartek, 15 grudnia 2011
secondhandowe raz jeszcze
kolejne zakupy, którymi trzeba się pochwalić - tym razem pod kątem pracy, chociaż nie tylko.
ta książeczka Jez Alborough jest nawet z autografem, o czym się zorientowałam już w domu -co prawda dla jakiejś Catherine, ale zawsze to coś.
poza książkami nabytkiem była jeszcze szklanka. została podarowana Agacie (która lubi nie tylko buldożki) w ramach niskobudżetowego prezentu na Mikołajki.
środa, 14 grudnia 2011
matematyka i stylistyka
'legenda głosi, że znakomity angielski fizyk Paul Dirac wpadł na pomysł antymaterii zaledwie pół wieku temu podczas zorganizowanego w Cambridge jakiegoś matematycznego konkursu. uczestnikom jego dano wówczas do rozwiązania dowcipne zadanie:
"trzej wędkarze na trzech odrębnych stanowiskach łowili ryby przez noc, cały czas wrzucając połów do wspólnej siatki. gdy nadszedł ranek, pierwszy z nich zdecydował się - nie zawiadamiając innych - iść do domu. gdy jednak zajrzał do siatki, przekonał się, że liczba ryb będzie tylko wówczas podzielna przez 3, gdy jedną z nich wyrzuci. wyrzucił więc jedną rybę do rzeki, wziął swoją część i poszedł. chwilę później - nie wiedząc nic o pierwszym wędkarzu - podobną decyzję podjął drugi z nich. w sieci jednak znów była taka liczba ryb, że aby ją podzielić przez 3, trzeba było jedną rybę wyrzucić do rzeki. wyrzucił więc, wziął swoją część i odszedł. gdy trzeci z kolei wędkarz - przekonany, że jego dwaj koledzy wciąż jeszcze tkwią nad rzeką - zajrzał do sieci, również musiał wyrzucić jedną rybę, aby potem móc spokojnie wziąć trzecią ich część. ile za każdym razem było ryb?"
na pytanie to Dirac odpowiedział jednym zdaniem: "za każdym razem w sieci były... dwie ryby minusowe." wystarczyło w tym wypadku wyrzucić jeszcze jedną rybę do rzeki, aby w sieci były minus trzy ryby, które już można było podzielić na trzy równe części.'
L. Znicz, 'Katastrofa tunguska'
a tak poza tym: Szanowny Panie Autorze, nie używa się w takich niby-naukowych tekstach... masy wielokropków i... wykrzykników! ani najlepiej w żadnych tekstach. no kurwa. (w tym konkretnym fragmencie akurat interpunkcja za bardzo nie straszy, cieszcie się, że nie widzieliście reszty.)
wtorek, 13 grudnia 2011
poniedziałek, 12 grudnia 2011
straszna historia
'here's a top twenty of old Irish curses that will have your enemies shaking in their evil shoes...
1. may the snails devour your corpse and the rains rot it. worse, may the Devil sweep you away, you hairy creature.
(...)
3. may yourself go stone-blind so that you will not know your wife from a haystack.
4. may the seven terriers of hell sit on your breast and bark at your soul.
5. may you suffer bound-wounding, heartache and vultures gouging your eyes.
(...)
8. may dysentery take you.
9. may the Devil cut the head off you and make a day's work of your neck.
10. may the Devil swallow you sideways.
11. may the Devil take you by the heels and shake you.
12. may the child within you forever be unborn. or if he be born, may he not be like a Christian. a pig's snout on him, the mouth of a sheep and the beak of a duck that could dredge the sludge.
13. may you be afflicted with the itch and have no nails to scratch with.
(...)
15. may six horse-loads of graveyard clay fall on top of you.
16. the death of kittens on you.
(...)'
T. Deary, 'Horrible Histories: Ireland'
może się kiedyś przydać.
niedziela, 11 grudnia 2011
sobota, 10 grudnia 2011
inteligentny żart
'aż mi się nie chciało wierzyć, że artystka, uduchowiona piosenkarka, dała się wtłoczyć w ramy etatowego zatrudnienia w telewizyjnej redakcji. i tak naprawdę to się nie dała. nie znała takiego pojęcia jak pracownicza dyscyplina, natomiast doskonale wiedziała, co to jest poezja, dobra piosenka, inteligentny żart i rozrywka na wysokim poziomie. a propos inteligentnego żartu, to nie powstrzymam się przed przytoczeniem ulubionego tekstu redaktor Umer. kiedy Magda odbierała telefon, w którym pytano o kogokolwiek z redakcji, nie chcąc sobie zawracać głowy rozmową, odpowiadała niezmiennie: "jest w sraczu," i kończyła połączenie.'
W. Mann, 'Rockmann, czyli jak nie zostałem saksofonistą'
piątek, 9 grudnia 2011
czwartek, 8 grudnia 2011
zakochany bibliofil
'(...)
ginę, Pani! jak pragnę zdobyć Guliwera
w edycji M. Glücksberga! przysięgam na "Zdania
i uwagi moralne Starego Fryzjera,"
na "Młot na czarownice," na traktat "De mania
scribendi in latrinis"... ginę z miłowania...
zapomnieć? nie! zapomnieć Ciebie niepodobna!
a że kocham - przysięgam Ci w chwili rozstania
na wszystkie książki razem i każdą z osobna.
Pani! żegnam raz jeszcze i pięknie się kłaniam...
gdy nie chcesz bibliofila - niech Cię jakiś snob ma...
jedno wiedz: dziesięć takich oddam bez wahania
za każdą z owych książek, za każdą z osobna.'
J. Tuwim, 'Zakochany bibliofil'
środa, 7 grudnia 2011
poniedziałek, 5 grudnia 2011
ponglisz
'to była na pewno nie zła wola, ale reakcja na tęsknotę, może niezdolność przystosowania się do nowych inaczej myślących ludzi, z różnych środowisk, którzy mówili niby po polsku a których my wówczas nie mogliśmy dobrze zrozumieć, gdyż rozmowa toczyła się w ten sposób, "bawili się bojsy (boys - chłopcy) na strasie (street - ulica) przyszedł wacman [watchman] (stróż) bojsy pouciekali a jeden dziompnął (jump - skoczył) przez fensę (fence - płot) i uciekł do nejborki (neighbor - sąsiadki)." ciocia moja słysząc tą rozmowę przez okno zawołała swego męża i pyta go: Franiu jakiej narodowości są ci ludzie którzy mieszkają w następnym domu? naturalnie Polacy, mieszkamy przecież w polskiej dzielnicy. trzeba więc było najpierw nauczyć się języka angielskiego, aby można było rozmawiać po polsku.'
różni autorzy, 'Pamiętniki emigrantów - Stany Zjednoczone'
niedziela, 4 grudnia 2011
secondhandowe
nabyte (w ostatnich tygodniach była klęska urodzaju, jeśli chodzi o ciekawe szmateksowe znaleziska, więc trzeba się pochwalić)...
...i nie nabyte (ale wypatrzone na wystawie i warte uwagi).
sobota, 3 grudnia 2011
macki i cycki
'rozkwit mangi i anime dla dorosłych przypada na lata 80. ubiegłego wieku. wtedy pojawiły się też pierwsze pornograficzne produkcje, które w znaczący sposób odcięły się od typowego pojmowania seksualności "po naszemu." wystarczy wymienić anime Urotsukidoji, którym w 1986 roku Toshio Maeda zapoczątkował gatunek znany jako "tentacle rape," czyli "gwałt z wykorzystaniem macek." był to wyraz buntu wobec japońskiej cenzury, która zakazywała przedstawiania męskich genitaliów. okazało się, że trafił w czas idealnie, bo tytuły z kosmitami o kilkumetrowych mackach-narządach powstają do tej pory i w internecie są zadziwiająco popularne.'
'Seks ma wielkie oczy,' CD-Action 10-2011
czwartek, 1 grudnia 2011
restauracjowo
wozimy się po restauracjach ostatnio.
p.s. a oto dlaczego należy/nie należy (niepotrzebne skreślić) nosić ze sobą markera na imprezy: