wczorajszy dzień (i moje spóźnienie do pracy) sponsorowała pogoda do spółki z komunikacją miejsko-podmiejską, co pozwoliło mi się przekonać, że jednak faktycznie pracuję na Końcu Świata, a wyprawa do miejsca pracy może wymagać profesjonalnego sprzętu alpinistycznego oraz ciepłego śpiwora na podorędziu - w końcu tylko diabli wiedzą czy i kiedy pociąg przyjedzie w tej zawierusze, po zasypanych torach. niemniej jakieś tam plusy całej tej sytuacji są, bo udało mi się sfotografować Koniec Świata, który wygląda tak:
absolutnie nie twierdzę, że zdjęcie posiada jakiekolwiek walory artystyczne czy jakość choć odrobinę lepszą niż podła - ale jakie znaczenie mają jakość i walory, kiedy można na zdjęciu zobaczyć prawdziwy Koniec Świata? dodajmy, że Koniec Świata, w dni takie jak wczoraj, znajduje się na stacji Kobyłka Ossów.
(no przecież listopad nawet się jeszcze nie skończył, do ciężkiej cholery! do kalendarzowej zimy ciągle ponad dwadzieścia dni, pojebało ich z tym śniegiem jak nic.)
(tak, wiem, nudni ludzie piszą o pogodzie.)