wtorek, 24 kwietnia 2012

dwa spotkania w imię lokalnego patriotyzmu

Ursynów, czyli moja dzielnica Warszawy, obchodzi w tym roku trzydziestopięciolecie swojego istnienia i w związku z tym mają się dziać różne rzeczy. na razie wydarzyły się dwie, a w każdym w dwóch uczestniczyłam - chodzi o spotkania z panem Maćkiem Mazurem w dwóch okolicznych knajpach, Ursynoffie i Roskoszy (o których już zdarzyło mi się wspomnieć). pan Mazur jest ponoć znany z TVNowych Faktów, ale ja kojarzę go jako autora tej książki. okazuje się też, że jest (prawie) rodowitym ursynowianinem i, jako lokalny patriota i miłośnik historii najnowszej, przyszedł na spotkania, żeby poopowiadać trochę anegdot i dokształcić Szanownych Mieszkańców w temacie miejsca ich zamieszkania.

Ursynoff. siedzi pan Mazur, stoi i gra na okarynie pan z ulicy Okaryny, zresztą (emerytowany?) nauczyciel muzyki ze szkoły na Koncertowej (bo Ursynów lubi takie artystyczno-romantyczne nazwy prawie tak bardzo jak Nowa Huta).

w Roskoszy przestrzeni było mniej, ale znalazł się rzutnik, żeby pooglądać stare zdjęcia (od lewej: pan Mazur, lamposuszarka, meblościanka i ekran do rzutnika).

autograf autora w moim egzemplarzu 'Czasoprzewodnika.'

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

odrobina rosyjskiego Engrisha

kiedy w ostatnie wakacje byłam w Moskwie, kupiłam sobie rosyjską klawiaturę żeby wreszcie nauczyć się pisać bukwami na komputerze w jakimś sensownym tempie. cel poniekąd osiągnięty, ale będzie nie o tym, a o samej klawiaturze - klawiatura jest co prawda wściekle różowa, ale za to zrobiona z silikonu, dzięki czemu można ją zwijać i do woli dotykać brudnymi rękoma (nie żebym zwykle przed dotknięciem się do laptopa myła ręce czy coś). ma też bardzo frapującą instrukcję, trochę po angielsku.

'nadaje się do laptopów i do wojska.'

sobota, 21 kwietnia 2012

nauka

'Muad'Dib uczył się prędko, ponieważ najpierw przeszedł szkolenie, jak się uczyć. a najpierwszą ze wszystkich otrzymał lekcję podstawowej wiary, że może się nauczyć. szokuje odkrycie, jak wielu ludzi nie wierzy, że mogą się nauczyć, a o ile więcej uważa, że nauka jest trudna.'
F. Herbert, 'Diuna'

piątek, 20 kwietnia 2012

pracowe po raz n-ty

ja: do you know another word for a tortoise?
O (po długim namyśle): gad?

M: it's the smallest smartphone on the market and i really very like it, because it fits into my manpurse.
ja: (zaczynam się śmiać)
M: WHAT? did i say something stupid?
(po chwili namysłu)
oh, did i say 'really very'?

B: Children like playing with themselves.

ja: open your books at page 123 and quickly skim the text. can you guess who was this text written for?
M: i think it was written for people.
ja: oh. so not for horses?
M: no. but it might have been written for dogs. on the other hand...
ja: yes?..
M: dogs can't read, i just remembered that.

ja: co to jest 'speeding ticket'?
H: mandat za zapierdalanie.

środa, 18 kwietnia 2012

bóg

'вот они там говорят, что главные качества Бога - это милосерде, доброта, готовность прощать, что он - Бог любви, что он всемогущ. но при этом за первое же ослушание человек был изгнан из рая и стал смертным. потом несчетное количество людей умирает - не страшно, и под конец Бог посылает своего сына, чтобы он спас людей. и сын этот сам погибает страшной смертью, перед смертью взывает к Богу, спрашивает, почему тот его оставил. И все это для чего? чтобы своей кровью искупить грех первого человека, которого Бог сам же спровоцировал и наказал, и чтобы люди вернулись в рай и вновь обрели бессмертие. какая-то бессмысленная возня, ведь можно было просто не наказывать так строго их всех за то, чего они даже не делали. или отменить наказание за сроком давности.'
Д. Глуховский, 'Метро 2033'

jak znalazł na teraz, w końcu niedawno była Wielkanoc.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

wampiry z klasy pracującej

'writing my first book, The Evil Seed, it struck me that vampire literature is really very elitist. the setting is always romantic, the bloodsuckers themselves always attractive, aristocratic and stylish. this of course begs the question: where are the other vampires? the plain vampires, the working-class vampires, the ones with bad PR?'
J. Harris, wstęp do opowiadania 'Never Give a Sucker...'

chociaż ostatnio chyba skojarzenia z wampirami są odrobinę inne.

niedziela, 15 kwietnia 2012

prawo jazdy

i wcale nie trzeba jechać samochodem żeby się przekonać, że to prawda - pół godziny po wygłoszeniu przez Agatę tej mądrości sama się poślizgnęłam (pierwszy raz tej zimy*) i zatrzymałam na drzewie. drzewo też bolało, ale przynajmniej obyło się bez przyjmowania pozycji horyzontalnej w miejscu publicznym.

*jak to pisałam to były chyba okolice lutego, nie miałam ostatnio czasu na paski i, jak widać, porobiły mi się zaległości.

sobota, 14 kwietnia 2012

bo ładne.

'wieczorami także, nie żałując grzbietu ani kolan, szorowałem pracowicie podłogę, wycierałem stół i jako tako okno, a kiedy uznałem, że w pokoiku jest zacisznie i przytulnie jak w uchu, przykrywałem seledynowym kloszem jarzący się grzybek i zamykałem troskliwie pokój, aby nabrał ciepła. siadywałem zazwyczaj przy piecu w kantorze. robiłem drobiazgowe notatki bibliograficzne, którymi wypychałem specjalne pudła, zapisywałem na luźnych karteczkach głębokie sentencje i trafne aforyzmy, które znalazłem w książkach, i uczyłem się ich na pamięć.'
T. Borowski, 'Pożegnanie z Marią'

piątek, 13 kwietnia 2012

czwartek, 12 kwietnia 2012

festiwal zawiści

'mam nadzieję, że Rzymianie
brać musieli na wstrzymanie.

mam nadzieję, że się Grekom
robił jęczmień pod powieką.

mam nadzieję, o, Egipcie,
że nękała plaga gryp cię.

mam nadzieję, że Araba
truła nieraz zupa z kraba.

mam nadzieję, że Wandale
mieli często cierń w sandale.

mam nadzieję, że lud Persji
znał półpasiec w ostrej wersji.

mam nadzieję, że się w Medzie
odkładały jakieś miedzie.

no, bo jak to: cały kram
wszcząć i zwalić na łeb - nam?!'

A. Guiterman, 'Historia starożytna.' tłum. S. Barańczak

środa, 11 kwietnia 2012

wtorek, 10 kwietnia 2012

jak mnie znajdują

nienawidzę nowego bloggera, ale muszę przyznać, że ma fajną statystykę. taka ciekawostka:

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

oh help! oh no! it's a Gruffalo!

spotkałam jakiś czas temu Gruffalo w lokalnym szmateksie, ale nie przestraszyłam się bardzo. zabrałam go do domu - nie mogłam inaczej po tym, jak oglądałam pluszowe Gruffalo na brytyjskich lotniskach, odkrywając, że jednak nie mogę wejść w posiadanie jednego, bo to kosztuje pieniądze.

'but who is this creature with terrible claws
and terrible teeth in his terrible jaws?
he has knobbly kneesmand turned-out toes
and a poisonous wart at the end of his nose.
his eyes are orange, his tongue is black;
he has purple prickles all over his back.'

J. Donaldson, 'The Gruffalo'

niedziela, 8 kwietnia 2012

miało nie być o świętach

...no ale ten, święta same się napatoczyły. Ewa wrzuciła wczoraj na fejsbuka zdjęcie, które ja odrobinę udoskonaliłam. niech to posłuży za kartkę świąteczną dla wszystkich ludzi, którzy życzą sobie życzeń ode mnie:

p.s. a skoro już o świętach, to wczoraj były urodziny Agnieszki. Agnieszka lubi pandy.

p.p.s. w tym roku weekend świąteczny sponsoruje prokrastynacja.

sobota, 7 kwietnia 2012

Wrocław ekspresowy

wspominałam, że przydarzył mi się ostatnio Wrocław. więcej czasu spędziłam w pociągach niż na miejscu, no ale pociągi też są fajne - a i w samym mieście coś tam ciekawego udało mi się zobaczyć, mimo, że moje zwiedzanie ograniczyło się tym razem do trasy dworzec-akademik. o, z tych ciekawych rzeczy:

mysz samobieżna (dla kota, do zabawy, na prezent bądź na postrach) zdaje się być prawie lepszą pamiątką z Wrocławia niż nabyty kiedyś dinozarł.

tradycyjnie, krasnal (zdaje się, że nowy - a przynajmniej wcześniej mi nie znany)

martwe bażanty dalej prześladują - te wrocławskie nie są wyjątkiem.

vlepka

prawie jak The Cavern.

piątek, 6 kwietnia 2012

ze staroci

kolejny post z serii 'szmateksowe znaleziska' - bo znajdowanie Różnych Rzeczy w szmateksach to bardzo satysfakcjonujące zajęcie i czuję potrzebę pochwalenia się tym, co udało mi się wygrzebać.

z nienabytych ciekawostek:

trupia kaczka firmy PMS

'do sumienia się nie ma co odwoływać... to może chociaż do logiki?'

ciekawostki nabyte:

informacja, jaką znalazłam po wewnętrznej stronie okładki bodajże 'Charliego i wielkiej szklanej windy' Roalda Dahla. zdecydowanie się zgadzam, 'Mr Roald Dahl is brill!'

kubek, który znalazł dom we Wrocławiu (o Wrocławiu jeszcze będzie).

Coś. pojęcia nie mam co właściwie, ale mnie ujęło.

książki - te akurat kupione już jakiś czas temu, ale ostatnio znowu przyniosłam do domu wielką siatę z książkami, z tym, że już nie fotografowałam jej zawartości. w każdym razie tym razem upolowałam trochę klasyki, trochę historii, trochę literatury dziecięcej i... 'Zmierzch.' tak, 'Zmierzch.' będę go teraz wszędzie nosić ze sobą i czytać na głos w najmniej odpowiednich momentach, aż stracę wszystkich znajomych.

(tak swoją drogą, bo czuję potrzebę wytłumaczenia się - pedalski kubek z wróżką, który widać na zdjęciu, był dla Basi, bo, jak już kiedyś wspominałam wspominałam, Basia lubi pedalskie wróżki.)

na koniec znalezisko już nie własne - przedstawiam piękne (i, jak widać, przyczepne, szczególnie do lodówki) macki odgrzebane przez Agatę w lubelskim szmateksie:

środa, 4 kwietnia 2012

sentymentalnie

dalej o sprzataniu, bo skoro nie bardzo widać efekty, to niech przynajmniej będzie wiadomo, że cała ta zabawa zajmuje mi sporo czasu - na to, że większość tego czasu spędzam na oglądaniu różnych ciekawych znalezisk już się przymknie oko. znalazłam na przykład książkę wydaną z okazji piętnastolecia mojego liceum (na które poszłam już jako Poważna Absolwentka) z dedykacją od Doroty, naszej licealnej polonistki:

i jeszcze pamiętnik z podstawówki znalazłam. za cholerę nie potrafię zidentyfikować czyj to wpis, ale ten ktoś się ewidentnie już wtedy na mnie poznał:

tak a propos podstawówki to Michał mi ostatnio wypominał, że w podstawówce biłam kolegów, a potem im wyjaśniałam, że nie mogą mi oddać, bo jestem dziewczynką. teraz w tym samym budynku jest referat szkoleń straży miejskiej i prowadzę tam zajęcia z angielskiego dla strażników (czasem nawet w tej samej sali gdzie uczyłam się czytać, pisać i kopać chłopców w krocze). z przemocy fizycznej już zrezygnowałam, ale poza tym to tak znowu dużo się przez te lata nie zmieniło.

wtorek, 3 kwietnia 2012

dłubanie

przy okazji sprzątania (o którym więcej opowiadam niż faktycznie się nim zajmuję) stwierdziłam, że pozbywam się wszystich moich ręcznorobótkowych klamotów, bo przecież szkoda na takie zabawy czasu. klamoty już były naszykowane w reklamówce do oddania komuś, kiedy znalazłam w internetach to. haft krzyżykowy jest najbardziej pedalskim zajęciem wszech czasów, no ale tam tego.

a jak już te tematy, to mogę przy okazji coś, co przydarzyło mi się wyprodukować chyba dobre dwa lata temu, a co jakimś cudem nigdy tutaj nie trafiło - skarpetkornica (czyli taki podwodny odpowiednik sock monkey):

p.s. przy okazji tego samego sprzątania postanowiłam raz na zawsze skończyć z problemem 'gdzie jest drugi kolczyk?!' i kupiłam wieszak do kolczyków. nie, żeby to kogoś miało szczególnie interesować, ale macki i dinozaury wyglądają w mojej osobistej opinii przeepicko, więc wkleję zdjęcie (a że fajne książki są w tle to jeszcze inna sprawa).

statystyka