'po ojcu moim został zbiór książek zamknięty w małej izdebce na poddaszu, do której miałem wstęp i dokąd nikt oprócz mnie nie wchodził. z tej cudownej kryjówki wychodzili ku mnie wspaniałym orszakiem: Roderyk Random, Humphrey Clinker, Tom Jones, Wikary z Wakefieldu, Don Kiszot, Gil Blas i Robinson Kruzoe. stali się ukochanymi mymi towarzyszami, rozbudzali mą wyobraźnię i ukazywali nadzieję, unosząc mnie daleko od czasu i miejsca, w których przebywałem. zarówno z tych książek, jak z "Baśni tysiąca i jednej nocy" nie wynosiłem nic złego, gdyż tego, co było w nich złe, nie rozumiałem. dziś dziwię się tylko, jak obciążony niewdzięcznymi naukami mogłem znaleźć czas na czytanie. pocieszałem się w ten sposób w małych mych smutkach (które dla mnie były wielkie), że się wcielałem sam lub wcielałem tych, których kochałem, w bohaterów, w każdym czarnym charakterze dopatrując się rysów podobieństwa z panem i panną Murdstone. przez cały tydzień byłem Tomem Jonesem, przez miesiąc Roderykiem. zajmowały mnie też niesłychanie "Podróże i wędrówki," nie wiem już czyje, znalezione na półkach. całymi dniami wędrowałem po domu uzbrojony w kij, jako kapitan królewskiej marynarki angielskiej, który osaczony przez dzikich, postanowił przynajmniej drogo sprzedać swoje życie. kapitan nie tracił godności nawet wtedy, gdy go targano za uszy za gramatykę łacińską. był on bohaterem na przekór gramatykom wszystkich martwych i żywych języków świata.'
C. Dickens, 'Dawid Copperfield'
a ja tak strasznie nie chcę wracać do codzienności.
Wole myslec, ze to codziennosc wrocila do mnie:)
OdpowiedzUsuńmnie generalnie przeraża teraz konieczność spotkania z codziennością. ;)
OdpowiedzUsuńMoje dzieci będą miały po mnie ciekawy zbiór książek ^^"
OdpowiedzUsuń