środa, 22 września 2010

spostrzeżenie

w ramach chorowania sięgnęłam ostatnio po kolejną książkę mojego ulubionego grafomana, Whartona. lektura, przez swoje uderzające podobieństwo do innej jego książki, którą czytałam jakiś czas temu (teraz męczyłam 'Opowieści z Moulin du Bruit,' wtedy to były 'Wieści'), skłoniła mnie do poszperania w Wikipedii żeby dowiedzieć się o co, do cholery, w tym wszystkim chodzi (bo prawie wszystkie książki Whartona są do siebie podobne i traktują o malowaniu obrazów, wbijaniu gwoździ i kompleksach na tle seksualnym, ale w tych dwóch nawet imiona bohaterów się z małymi wyjątkami pokrywają). odpowiedzi nie znalazłam, poza tym, że praktycznie wszystko, co Wharton napisał, było bazowane w jakimś (zwykle dużym) stopniu na jego biografii, ale akurat ta informacja była dla mnie średnio nowa. dowiedziałam się za to, że... połowa książek Whartona została wydana TYLKO w Polsce. ta gorsza połowa. i, cholera, pomyślałam sobie, szkoda, że w ogóle wydali te książki. prawdopodobnie, gdybym zatrzymała się na lekturze 'W księżycową jasną noc' i 'Ptaśka' to moja opinia o Whartonie byłaby zupełnie inna niż jest teraz. bo, tak swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak autor dwóch tak świetnych książek (kilka lat temu wydawały mi się świetne i być może teraz nie powiedziałabym tego samego, ale zdecydowanie, te dwie książki się w pisaninie Whartona wybijają) mógł jednocześnie spłodzić tyle gniotów, i to każdą kolejną książką praktycznie plagiatując poprzednią, bo, jak wspomniałam, większość 'dzieł' Whartona nie bardzo różni się od siebie nawzajem.

'(...) przez malowanie i pisanie próbuję wyrazić moją radość życia - jedyną, jaką znam. wyrażam ją także przez sposób, w jaki żyje moja rodzina, sposób, w jaki wzajemnie się do siebie odnosimy. wieś Moulin du Bruit, mimo że istnieje naprawdę, jest miejscem magicznym, bo rzeczywistość przeplata się tutaj z marzeniami. mam nadzieję, drogi Czytelniku, że udało mi się oddać atmosferę tego czarodziejskiego zakątka.'
W. Whatron, 'Opowieści z Moulin du Bruit'

szczerze? nie znam 'atmosfery tego czarodziejskiego zakątka,' ale zaryzykowałabym stwierdzenie, że nie bardzo. ale to nieważne, bo dzięki lekturze 'Opowieści z Moulin du Bruit' (i kilku innych książek Whartona, po których wspomnienie nie jest na szczęście już tak świeże) umiem, przynajmniej w teorii, zainstalować szambo i położyć dach. myślę, że to też cenne.

p.s. wesołego Dnia Hobbita.

6 komentarzy:

  1. "W księżycową jasną noc"...coś mi mówi ten tytuł... To jest o wojnie?

    OdpowiedzUsuń
  2. mhm. i film był na podstawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś czytałam coś Whartona, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć co. Pamiętam za to jeden fragment. Chodziło mniej więcej o to, że facet przychodził do jakiejś niewidomej kobitki i kiedy chciał skorzystać z kibelka, to - za przeproszeniem - lał po ściankach, bo było mu głupio, że ona usłyszy, jak on załatwia swoje naturalne potrzeby. Mam bardzo wybiórczą pamięć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 'Spóźnieni kochankowie' - ja z tej książki zapamiętałam głównie średnio apetyczne sceny łóżkowe, ale generalnie to ona nie była jeszcze taka zła. opisy Paryża były całkiem przyjemne (chociaż oczywiście główny bohater musiał być ciężko doświadczonym przez życie malarzem z problemem małżeńskim :P).

    OdpowiedzUsuń
  5. Wierzę na słowo :) W każdym razie książka nie zachęciła mnie do dalszego wgłębiania się w prozę Whartona.

    OdpowiedzUsuń

statystyka