piątek, 30 marca 2012

słownik warszawski

na moich fajnych nowych studiach mam między innymi coś takiego jak wykład z ortografii polskiej, bo filolog obcy o mowie ojczystej też coś tam wiedzieć powinien. konkretnie to to jest wykład o historii ortografii polskiej, czyli wertujemy stare słowniki i głupkowato śmiejemy się z tego, co można tam znaleźć. o, to tylko dwa przykłady z wielu, których doszukałam się w słowniku warszawskim z początku zeszłego wieku:

sam słownik można sobie poczytać tutaj (ten pierwszy), z tym, że jest niestety zapisany w formacie, który pamięta jeszcze chyba czasy sprzed wynalezienia komputera.

czwartek, 29 marca 2012

serialowo

trzeba się jakoś obijać odstresowywać. na przykład oglądając seriale, na przykład brytyjskie. ostatnio seriale były dwa, konkretnie Doctor Who i Sherlock (bo Big Bang Theory ani How I Met Your Mother nie liczę, odcinek na tydzień to zdecydowanie za mało, żeby się odstresować). i było dużo efektów ubocznych oglądania, na przykład zakupy na Allegro, gdzie takie rzeczy można kupić za żadne pieniądze:

zajęcie na wieczór gwarantowane (pamiętajcie, żeby nie łączyć Daleków i alkoholu).

propos Allegro:

a to efekty innych zakupów, szmateksowych:

jednym kubkiem mogę się podzielić, jeśli kto chętny.

do tego jeszcze, już bez związku z zakupami, screen z 'The Chase,' odcinka z bodajże drugiego sezonu starego Doktora (tego z lat sześćdziesiątych). screen, co być może słabo widać, przedstawia ośmiornicę lądową, więc nie muszę chyba wyjaśniać czemu go zrobiłam i wstawiam teraz na bloga (mniejniżtrzy):

i jeszcze coś propos Sherlocka, znalezione w wydziałowym kiblu:

wtorek, 27 marca 2012

słowotwórstwo, Hitler i LSD

z cyklu 'pracowe dialogi.'

ja: is this a chair?
grupa: yes, it is!
ja: is this a table?
grupa: no, it isn't!
ja: is he a policeman?
grupa: yes, he is!
ja: H, a teraz ty zadaj M. jakieś pytanie.
H: ale jakie chcę?
ja: jakie chcesz.
H: M, chcesz z liścia?

ja: P, can you tell me what 'bossy' means?
P: if you're bossy, you behave like a Hitler.

usiłuję wyelicytować na zajęciach słowo 'headquarters.'
ja: it's the main office of a company.
grupa: ...
ja: it was in the text we read last week.
grupa: ...
ja: the first part of this word has something to do with a body part.
K: a legcenter!

ja: what should we do to make Polish cities more attractive for foreign tourists?
M: give them more alcohol!
ja: right... Any OTHER ideas?
M: and LSD!
ja: sure. Anybody else?
M (nie pozwalając nikomu innemu dojść do słowa): no, but can i show you a photo of a cutlet I ate yesterday?
ja: ...
M: but it was huge! I was surprised that it was so huge, so i took a photo with my phone.
ja: ...
M (podaje swój telefon I, która siedzi obok niego): pass it on, I. you can take a look, too.

swoją drogą to człowiek uczy się przez całe życie. jeszcze się tym chyba nie chwaliłam na blogu, ale uczę ostatnio straż miejską, że niby w ramach przygotowań do Euro - na jednych zajęciach dowiedziałam się, że ten przedmiot nazywa się profesjonalnie 'pałka policyjna wielofunkcyjna.' na czym polega jej wielofunkcyjność już nikt mi nie objaśnił, chociaż o to też pytałam.

a to obrazek znaleziony niedawno w podręczniku 'Sky High 3' (nie, nie dla straży miejskiej). ukłon w stronę Grease?

piątek, 23 marca 2012

Nowa Huta

coś tam już nieśmiało wspominałam o moich ostatnich weekendowych wojażach, a teraz będzie nie tylko mniej nieśmiało, ale nawet i ze zdjęciami. żeby było chronologicznie, na początek coś z Nowej Huty, gdzie odwiedzałam Basię (tę, która ma cycki).

widok z basinego balkonu. bloki co prawda sporo niższe, ale i tak momentalnie przypomniał mi się moskiewski akademik i widoki z tamtejszych balkonów.

prawdopodobnie najbrzydszy kościół świata (chociaż wilanowska Świątynia Opatrzności, którą codziennie widzę z własnego okna, dzielnie stara się go przebić i możliwe, że jej się uda, jak już będzie tak całkiem wykończona), w dodatku na ulicy Obrońców krzyża (nie tych obrońców, nie tego krzyża).

ja w roli obrońcy.

żeby było podpisane. (strasznie chciałam na tym planie pokazać do zdjęcia kościół albo kombinat albo jakieś inne takie ciekawe miejsce, ale jestem absolutnie beznadziejna jeśli chodzi o czytanie map. skończyło się tak, że prostu stałam i pokazywałam palcem Co Bądź.)

Basia i Czołg.

reklama sklepu z glazurą, wannami albo czymś jeszcze innym, ale w każdym razie przedstawia uśmiechniętego smoka biorącego kąpiel. to chyba wystarczający argument, żeby zrobić zdjęcie i opublikować je w internecie?

urocze osiedle Urocze i pełne romantyzmu betonowe szklane domy z Żeromskiego.

muzeum PRLu jest czynne tak, jak na muzeum PRLu przystało - czyli kiedy (i jeśli) akurat ktoś przyjdzie i otworzy. nie miałam dość szczęścia, żeby wejść do środka, więc skończyło się na pocałowaniu klamki i sfotografowaniu drzwi.

widok na elektrociepłownię, kombinat, albo jeszcze coś innego.

bonusowo dwa ciekawe punkty usługowe/handlowe - gabinet doktora Gacha (ginekologa, rzecz jasna) i sklep z obuwem.

czwartek, 22 marca 2012

kwiatki

kwiatków też już dawno nie było. póki co będą trzy.

nierozczytywalne chyba niestety, a to wielka szkoda, bo tekst ogłoszenia ujął mnie za serce. 'tanio kupię aparat cyfrowy i rozkładaną drabinę stalową, może być uszkodzona.'

flaki czy nie flaki, wszystko da się zareklamować parą młodych, zdrowych i szczęśliwych ludzi. albo seksem, chociaż w zasadzie przy takiej parze zdrowych, młodych i szczęśliwych ludzi to seks jest w domyśle.

coś takiego znalazłam w autobusie, jadąc rano do pracy. to nie PKS Grójec, tylko warszawska komunikacja miejska, ale jak brać pod uwagę, że jakaś pani koniecznie chciała koniecznie obić mi torebką nerki, większość pasażerów autobusu dzielnie próbowała się nawzajem porozdeptywać, a śpiący na siedzeniu bezdomny dbał o to, żeby całe to towarzystwo się zaczadziło, naklejka nie była wcale nie na miejscu. (tak, codziennie tak jeżdżę.)

p.s. propos komunikacji miejskiej, przedstawiam Wam grę planszową 'Budowa drugiej linii metra.' gorąco polecam.

p.p.s. it's talk. like the Shat. day.

wtorek, 20 marca 2012

z cudzej lektury

'z racji, że wrzucasz czasem cytaty z książek na bloga, to masz,' napisała Agata. to mam.

'zanim Georg zdążył zniknąć otwierają się drzwi biura i wchodzi Libermann, funkcjonariusz cmentarza miejskiego. jednym rzutem oka ogarnia maszynkę spirytusową, grzane wino, pidżamę Georga i skrzeczy:
- urodziny?
- grypa. - odpowiada Georg
- gratulacje!
- co tu jest do gratulowania?
- grypa wprowadza ruch w interesach. zauważyłem to na cmentarzu. o wiele więcej umarłych.
- panie Libermann - mówię do krzepkiego osiemdziesięciolatka - nie mówmy o interesach. pan Kroll ma ciężki, kosmiczny atak grypy, który właśnie heroicznie zwalczamy. może spróbuje pan szklaneczkę lekarstwa?
-pijam tylko wódkę. od wina staje się jeszcze trzeźwiejszy.
-mamy również wódkę'

E. Remarque, 'Czarny obelisk'

poniedziałek, 19 marca 2012

aktualizacjowywanie

choruję ostatnio na niemanie czasu, czy raczej na niemanie wystarczająco dużo czasu żeby zrobić wszystko, co chciałabym zrobić. tak naprawdę to czas właściwie jest, ale carpe diem i te sprawy, zawsze przyjemniej coś pooglądać, wyjść na piwo albo - jak przez dwa ostatnie niezjazdowe weekendy - wsiąść w pociąg i odwiedzić kogoś na drugim końcu Polski. nie to, żeby tak kompletnie mnie nie było w internetach, bo w międzyczasie dość aktywnie produkowałam głupoty na fejsbukach, ale fejsbuki fejsbukami, na fejsbukach pisze prawie każdy, a blog to już jakiś tam wyższy poziom bodajże (chociaż jak tak patrzę...). w każdym razie chwilowo odłożyłam na bok wszystkie Bardzo Ważne Rzeczy i zamiast na przykład tłumaczyć teksty o mózgu albo wypełniać tabelki, za które płacą mi Prawdziwymi Pieniędzmi (znaczy się nie za same tabelki mi płacą, ale muszę te tabelki wypełniać, żeby wiedzieli, ile zapłacić i dlaczego właściwie u nich pracuję), będę nadrabiać blogowe zaległości, żeby przez kilka kolejnych dni (kilkanaście? folder ze śmieciami na bloga waży, o zgrozo, 40 mega) móc się chwalić tym, co mam do powiedzenia i pokazania (to nie tak jak myślisz).

póki co trochę macek, bo bawię się ostatnio w archeologa we własnym domu, odkrywam, przeglądam, wyrzucam i układam stare bibeloty, a przy okazji ulokowałam co większe z moich ośmiornic (a także Królika, Do Którego Mam Sentyment i Cośtamjeszcze) na najwyższej półce regału i zrobiłam im zdjęcie. no.


statystyka