choruję ostatnio na niemanie czasu, czy raczej na niemanie wystarczająco dużo czasu żeby zrobić wszystko, co chciałabym zrobić. tak naprawdę to czas właściwie jest, ale carpe diem i te sprawy, zawsze przyjemniej coś pooglądać, wyjść na piwo albo - jak przez dwa ostatnie niezjazdowe weekendy - wsiąść w pociąg i odwiedzić kogoś na drugim końcu Polski. nie to, żeby tak kompletnie mnie nie było w internetach, bo w międzyczasie dość aktywnie produkowałam głupoty na fejsbukach, ale fejsbuki fejsbukami, na fejsbukach pisze prawie każdy, a blog to już jakiś tam wyższy poziom bodajże (chociaż jak tak patrzę...). w każdym razie chwilowo odłożyłam na bok wszystkie Bardzo Ważne Rzeczy i zamiast na przykład tłumaczyć teksty o mózgu albo wypełniać tabelki, za które płacą mi Prawdziwymi Pieniędzmi (znaczy się nie za same tabelki mi płacą, ale muszę te tabelki wypełniać, żeby wiedzieli, ile zapłacić i dlaczego właściwie u nich pracuję), będę nadrabiać blogowe zaległości, żeby przez kilka kolejnych dni (kilkanaście? folder ze śmieciami na bloga waży, o zgrozo, 40 mega) móc się chwalić tym, co mam do powiedzenia i pokazania (to nie tak jak myślisz).
póki co trochę macek, bo bawię się ostatnio w archeologa we własnym domu, odkrywam, przeglądam, wyrzucam i układam stare bibeloty, a przy okazji ulokowałam co większe z moich ośmiornic (a także Królika, Do Którego Mam Sentyment i Cośtamjeszcze) na najwyższej półce regału i zrobiłam im zdjęcie. no.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz