już wspominałam o Laszlo i obiecałam później wziąć się za opisanie całej jego (bogato ilustrowanej) historii - teraz jest to później.
Laszlo pochodzi z Chin (jak większość gumowych dinozaurów), ale znaczną część swojego życia spędził w Budapeszcie, gdzie też go poznaliśmy. czuje się prawdziwym Węgrem, piekielnie ostry gulasz zagryza jeszcze ostrzejszą papryką i popija hektolitrami tokaju. w którymś momencie naszych podróży po prostu dołączył do nas, a potem razem z nami przyjechał do Polski. obecnie mieszka w Warszawie, u Tadeusza. pasjonuje się podróżami i fotografią, ma ambicje zwiedzić kiedyś cały świat i zrobić sobie zdjęcia pod wszystkimi najważniejszymi zabytkami.
Laszlo tuli ośmiornicę (która też dołączyła do nas w Budapeszcie).
szykujemy się do wyjścia na miasto.
Laszlo przy obiedzie
w pociągu do Aquincum, Laszlo krzyczy na Igora.
wśród rzymskich ruin w Aquincum
przekąska (bo żaden t-rex nie naje się przecież jednym kotem)
w środowisku naturalnym
w drodze na Wyspę świętej Małgorzaty
radość z pobytu na Wyspie i kąpieli w Dunaju
po kąpieli
krótki odpoczynek przy piwie i węgierskich plackach
...a po piwie chwilowy spadek formy (może i t-rex nie jest w stanie najeść się jednym kotem, ale jedno piwo w zupełności mu do szczęścia wystarcza).
w międzyczasie Laszlo odkrył przy nas swoją kobiecą stronę......i zdobywał szczyty. różne szczyty.
Laszlo, król nocnego Budapesztu
a to już w Wyszegradzie - Laszlo podziwia widoki z zamkowego wzgórza.
na zamku dołączył do wieczerzy, na której pożarł księcia i dwóch paziów - szczęśliwie chyba nikt nic nie zauważył.
w Estragom, modlimy się w bodajże największym kościele Europy.
w podziemiach kościoła Laszlo odnalazł grób przodka
Laszlo obok kościoła (dobrze tu widać wymiary Laszlo, który na innych zdjęciach wygląda na jakiegoś takiego jakby mniejszego niż w rzeczywistości).
w Estragom niestety zapsuł nam się autokar i Laszlo z początku dzielnie próbował go naprawić, ale potem okazało się, że przekracza to jego umiejętności techniczne i trzeba było wezwać profesjonalną pomoc. korzystając z nieplanowanego przedłużenia postoju, poszliśmy na piwo.
Laszlo i góra forintów, za którą postawił nam piwo.co by tu zamówić?
(swoją drogą to mogę się założyć, że w Estragom jeszcze przez długi czas będą opowiadać legendy o grupie młodych ludzi, którzy pojawili się znikąd w zaspanym miasteczku, a do tego mieli ze sobą dinozaura i mówili w niezrozumiałym dla nikogo języku.)
już w drodze do Polski (bo autokar dało radę koniec końców naprawić) - Laszlo umila sobie podróż czytając 'Eden' Lema.
p.s. a to świnie z Warszawskiego Zoo:
totalnie niewęgierskie, ale takie fajne, że musiałam je tu wrzucić.