koniec roku szkolnego i stosy w większości nie moich książek na podłodze, parapecie, krześle i generalnie każdej innej powierzchni płaskiej zmotywowały mnie do bardziej szczegółowych porządków - nawet w tych częściach biurka, do których już od dawna brakowało mi odwagi zajrzeć z uwagi na formy życia, które w międzyczasie mogły tam wyewoluować. na formy życia ostatecznie przymknęłam oko, unikając przy okazji zbędnego dramatyzmu związanego z eksmisją, rozbijaniem rodzin, konfiskatą majątku i innymi drastycznymi rozwiązaniami, ale za to trafiłam na masy papieru o wartości sentymentalnej. częścią się już chwaliłam na fejsbuku (bo na fejsbuku fantastycznie się prokrastynuje nad sprzątaniem, na bieżąco informując o znaleziskach i prowadząc dyskusje na ich temat), ale tutaj chciałam zebrać wszystko do kupy i może nawet dorzucić coś ekstra. na pierwszy ogień bezcenny oryginał rapu Tadeusza z okresu wczesnego gimnazjum (kiedy to na wycieczce szkolnej zdemolowałam Mu pokój, czego chyba do tej pory do końca mi nie wybaczył. kiedyś to potrafiliśmy się bawić bez alkoholu):
a o tym może już wspominałam pisząc o Rosji, ale zdjęcia chyba nie było i teraz ciężko mi wyjaśnić sobie dlaczego, bo to aż się prosi:
zdjęcie przedstawia oczywiście papierek od słynnej rosyjskiej czekolady 'Aljonka' - taki ichni Wedel, z tym, że smakiem bardziej zbliżony do mydła. a, i jeszcze istotna sprawa - tę czekoladę produkuje firma 'Czerwony październik.'
bonusowo osiemnastkowe zdjęcie, bardzo mnie kochali w liceum:
p.s. a oto dlaczego nie powinnam więcej chodzić do szmateksów:
nie, to zdjęcie to już nie relikt, było robione jakoś kilka dni temu i do tematu ma się nijak, ale dawno tu chyba nie było żadnych ośmiornic. (tak, jedną taką miałam już wcześniej, tylko ta druga jest nowym nabytkiem - ale za trzy złote grzechem by było nie kupić, nieważne, że niedługo nie będę już miała gdzie mieszkać bo wszędzie mam zabawki.)