sobota, 31 lipca 2010

śląskie dziwy, część trzecia: Bytom

jest nie do końca chronologicznie, ale mniejsza z tym - następny w kolejce do zaprezentowania tutaj będzie Bytom, miasto brudno-ładne, jak to stwierdziła Kasia. Bytom przyszło mi póki co poznawać głównie od strony podmiejsko-leśnej (o ile można tak o Miechowicach powiedzieć. można, Asiu?), więc i od tejże strony będę go pokazywać.

miechowicka fauna

Bardzo Niezadowolony Kamień (Wy też to widzicie?)

reklama Potwora pozostawiona w bytomskiej herbaciarni Fanaberia (kolejne miejsce warte polecenia)

koniec z jeleniami!

prawdziwe kuriozum - ogródki działkowe umieszczone dokładnie pod przewodami elektrycznymi, z potężnymi słupami które wdarły się nawet na teren niektórych ogródków, zajmując go w większej części - tak jak w wypadku ogródka babci Asi, widocznego na zdjęciu. za krzakiem chowa się szklarnia z elektrycznymi pomidorami, najzdrowszymi na świecie, jak utrzymują niektórzy.

stacja kolejki wąskotorowej, przyozdobiona reklamą Potwora

kolejna rzecz, która pewnie tylko mnie bawi

arr!

wtorek, 27 lipca 2010

śląskie dziwy, część druga: dinozaury w Chorzowie

...a także ośmiornice, których nie było, i inne niekoniecznie zwierząta z chorzowskiego ogrodu zoologicznego. bo przecież głównym celem przyjazdu na Śląsk było zobaczenie dinozaurów w zoo, reklamowanych mi już przez kilka osób.

graffiti, pierwsze z muru zoo, drugie ze ściany akwarium w tymże zoo. nie ustalono jeszcze czy na tym pierwszym znajduje się ośmiornica czy meduza, ale na wszelki wypadek sfotografowałam i zamieszczam.

co tu komentować... dinozaury!

reklama potwora w barze nieopodal dinozaurów, nazywającym się, notabene, 'Dinozaur'

wybieg z dzikimi warzywami, które bestialsko rzuciły się na podany im przez opiekunów snopek siana

moja własna klatka (czy tam szklany jej odpowiednik. jak to nazwać, terrarium?), z moją własną tabliczką nawet (tabliczka autorstwa Kasi)

instrukcja obsługi papieru toaletowego w łazience zoo

bierdonka

w sklepiku z pamiątkami. fossil-skamielina czy fossil-Bob Fossil?

obiecany reenactment filmu, w którym ośmiornica morduje rekina, uskuteczniony w jednym ze zbiorników wodnych chorzowskiego rosarium, sąsiadującego z zoo

kijanka z tegoż zbiornika

reklama potwora na słynnej (i brzydkiej jak nieszczęście) chorzowskiej żyrafie.

poniedziałek, 26 lipca 2010

bardzo emo notka

...ale to wszystko wina Muminków.

'Paszczak obudził się powoli i gdy tylko stwierdził, że jest sobą, zapragnął być kimś innym, kimś, kogo nie znał. czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy kładł się spać, a tu tymczasem nastawał już nowy dzień, który będzie trwał do wieczora, a potem przyjedzie następny i jeszcze następny i ten znów będzie taki sam jak wszystkie dni w życiu Paszczaka.

(...)starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią, i starał się być Paszczakiem, którego nikt nie lubi. lecz co z tego, skoro i tak ciągle był tylko Paszczakiem, który wszystko robi, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi. w końcu wstał i wciągnął spodnie.

nie lubił ani ubierać się, ani rozbierać, bo wtedy miał wrażenie, że dni mijają i nic godnego uwagi się nie dzieje. a przecież wciąż coś organizował i urządzał, ciągle czymś dyrygował, od rana do wieczora! wszędzie dookoła wszyscy wiedli niedbałe, bezcelowe życie. gdziekolwiek spojrzeć, wszędzie było coś do ustawienia we właściwy sposób, i Paszczak wychodził z siebie, żeby uprzytomnić innym, jak powinni żyć.

"zupełnie jakby nie chcieli, żeby było im dobrze - martwił się, myjąc zęby. spojrzał na fotografię, na której był on sam i jego żaglówka w dniu wodowania. piękne było to zdjęcie, lecz gdy patrzył na nie, zrobiło mu się jeszcze smutniej - powinienem nauczyć się żeglować - pomyślał. - tylko że nigdy nie mam czasu...".

nagle przyszło mu na myśl, że wszystko, co robi, nie jest niczym innym, jak tylko przenoszeniem rzeczy z jednego miejsca na drugie albo mówieniem, gdzie one powinny stać i przez krótką chwilę olśnienia zastanawiał się, co by się stało, gdyby dał temu spokój.
- prawdopodobnie nic. ktoś inny zająłby się tym wszystkim - rzekł sam do siebie, odkładając szczoteczkę do zębów do szklanki. lecz to, co powiedział, zdziwiło go trochę i nawet przeraziło, zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, tak jak to się dzieje, kiedy zegar wybija północ w noc sylwestrową, i zaraz w następnej sekundzie pomyślał: "ale w takim razie musiałbym zacząć żeglować...". i wtedy poczuł się już tak źle, że aż musiał usiąść na łóżku.

"teraz nic już nie rozumiem - rozmyślał biedny Paszczak. - co mi przyszło do głowy, żeby coś takiego powiedzieć? są pewne sprawy, o których nie należy myśleć i których nie należy zanadto zgłębiać." zaczął rozpaczliwie szukać w pamięci czegoś miłego, co mogłoby odpędzić poranną melancholię, szukał i szukał, i powoli zjawiło mu się odległe i przyjemne wspomnienie z któregoś lata. przypomniał sobie Dolinę Muminków. był tam strasznie dawno temu, ale jedną rzecz pamiętał bardzo dokładnie. pamiętał pokój gościnny z oknem na południe, przypomniał sobie, jak miło było budzić się w nim rano. okna były otwarte, łagodny letni wietrzyk poruszał białą firanką, haczyk w oknie stukał leciutko od powiewu... a pod sufitem bzyczała mucha. i nie trzeba było się śpieszyć. kawa czekała na werandzie, wszystko było proste i samo dobrze się układało.'
T. Jansson, 'Dolina Muminków w listopadzie'

piątek, 23 lipca 2010

śląskie dziwy, część pierwsza: Sosnowiec

program zwiedzania miast Górnego Śląska, gdzie to ostatnimi czasy przebywam, obejmuje przynajmniej kilka miejscowości, jednak z Sosnowca nazbierało się póki co najwięcej materiału - więc publikacja Sosnowieckich cudów pójdzie na pierwszy ogień. słowem wstępu mogę powiedzieć tyle, że mówiąc 'zwiedzanie' mam na myśli głównie wizyty we wszelkich sklepach z tandetą, czytanie napisów na murach i zawieranie pobieżnych znajomości z autochtonami. resztę wyjaśnią chyba zdjęcia i ewentualne komentarze do nich.

Niedźwiedzia Krew, do nabycia w jednym z sosnowieckich supermarkietów

pierwsza z upolowanych w Sosnowcu ośmiornic (których liczba, nawiasem mówiąc, nie jest póki co zbyt imponująca), znaleziona na murze opuszczonej bodajże fabryki

kac

sosnowiecka wersja Kocibusa

kałamarnicopodobne stworzenie z koszulki znalezionej w pewnym Bardzo Firmowym Sklepie

'let's-a-go!'

Pac-Man pizza

napisy na murach przejść podziemnych, jedne z tych bardziej kreatywnych

kilka przykładowych potworów z sosnowieckiego Egzotarium, w którym pani sprzedająca bilety podzieliła moją miłość do ośmiornic (samych ośmiornic, niestety, w Egzotarium zabrakło). szczególną uwagę zwracam na elektrycznego żółwia z pierwszego zdjęcia, który wytrwale usiłował podłączyć się do wtyczki.

jakże funkcjonalna sosnowiecka architektura

zwłoki (?) na dziedzińcu Sosnowieckiego Ośrodka Sztuki

nabytki z hurtowni zabawek (byłam w raju, mieli tam nawet osobną alejkę dla gumowych dinozaurów!). czy ktoś jeszcze ma skojarzenie z tym? planujemy zrobić reenactment, tylko napełnimy wodą jakąś większą miskę.

poniedziałek, 19 lipca 2010

nowe stare zdjęcia

utracone kiedyś tam razem z którymś tam dyskiem, odzyskane teraz z dysku cudzego. szczególnie interesujące jest te kilka kwiatków z Łodzi, bodajże z sierpnia 2007.

w herbaciarni 'Niebieskie Migdały' (fantastycznej) na Piotrkowskiej

zwracam uwagę na ułożenie sklepów: najpierw sex shop z klubem nocnym, potem moda ślubna, na końcu notariusz - całe życie staje przed oczami.

p.s. bonusowo najstarsze z odzyskanych zdjęć paszczy własnej - częstochowski sylwester 2006.

p.p.s. bezpieczeństwo w internecie.

czwartek, 15 lipca 2010

Kielce

tym razem będzie chyba nietypowo, bo i miejsce nietypowe, przynajmniej jak dla mnie - nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pisała notkę na bloga w mcdonaldowym hotspocie, a tego, że nigdy nie pisałam notki w kieleckim mcdonaldowym hotspocie jestem nawet pewna. w oczekiwaniu na pociąg do Katowic (a także na otwarcie kilku sklepów i na to, że w końcu sam przyjdzie do mnie jakiś bankomat, bo bardzo by się przydał, ale na szukanie go póki co nie mam zbyt wielkiej ochoty) zrzuciłam zdjęcia na laptopa i planuję się chwalić kieleckimi przeżyciami i odkryciami.

pierwsze zdjęcie zrobione w Kielcach, zaraz po wyjściu z pociągu

fragment wystroju Komitetu, czyli fantastycznej kieleckiej knajpy

moda po kielecku, czyli jak stylowo ubrać się w sklepie typu 'wszystko ze pięć złotych'

Bilbo, Najgłupszy Pies Świata (tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć)

reklama Potwora, która zawisła w kieleckiej kawiarni Pasja. mają tam taką tablicę na której klienci mogą wieszać przeróżne rzeczy - pomysł świetny, chociaż akt pozostawienia w takim miejscu reklamy Potwora traci trochę smaczek, jako, że jest już całkowicie legalny i postrzegany przez wszystkich jako najzwyczajniejsza czyność na świecie.

tablica w Pasji

jeśli w domu zepsuje się umywalka i przychodzi dużo gości, trzeba im subtelnie zasugerować, żeby znaleźli alternatywę dla korzystania z tejże umywalki. podjęłam się napisania w łazience komunikatu na ten temat...

...i tak mi się to zajęcie spodobało, że postanowiłam opisać jeszcze kilka rzeczy u Basi (która mnie do siebie na kilka nocy przygarnęła) w domu - drzwi od kuchni, w której zwykle przebywa wspomniany już Najgłupszy Pies Świata (swoją drogą, na zdjęciu widać też vlepkę autorstwa Pichura)...

...drzwi od szafy (oczywiście)...

...i drzwi od łazienki.

na koniec coś z kieleckiej fauny - a konkretnie Potwór, który zaszczycił nas swoją obecnością podczas grilla.

statystyka