wtorek, 8 maja 2012

Nałęczów

jeszcze przed weekendem majowym wyskoczyliśmy na jeden dzień do Nałęczowa. wyjazd był bardzo edukacyjny, bo dowiedzieliśmy się na przykład, że świeżym powietrzem można się nawalić bardziej niż innymi używkami (i wcale nie ma się po tym mniejszego kaca). i były krwiożercze łabędzie, fajne robaki, cycki, burdel i starzy ludzie w parku. i w ogóle.

skoro już jechaliśmy na wschód, zabraliśmy ze sobą Czieburaszkę, która w pociągu mówiła do nas (i do naszych przedziałowych współpodróżnych) po rosyjsku.

legendy głoszą, że w tym budynku mieści się nałęczowski burdel. napis '24h' i pluszowe serce i usta sugerują, że legendy są prawdziwe, ale masa krasnali ogrodowych i innych gipsowych figur jest już odrobinę dezorientująca.

kwiatki z parku zdrojowego

parkowe cycki

łabędzie, które mają zęby i pazury i plują kwasem.

Potwór zbezcześcił kapliczkę w nałęczowskim lesie - podobno święte miejsce licealistów z pobliskiego internatu, którzy wieczorem pielgrzymują do niej na piwo i papierosa.

autochton.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

statystyka