wróciłam do domu i, mimo nabytego na lotnisku zasmarkania, od razu spieszę z potwierdzeniem rzekomo fałszywej opinii głoszącej, że po Moskiewskich ulicach przechadzają się niedźwiedzie. owszem, przechadzają się. fakt faktem, są to niedźwiedzie raczej udomowione, z kagańcami na paszczach i prowadzone na smyczy przez niekoniecznie miłe i niekoniecznie urodziwe panie, które za drobną opłatą pozwolą cierpiącemu na nadmiar gotówki zagranicznemu turyście sfotografirować się z takowym niedźwiedziem. fotografirować się za drobną opłatą można zresztą nie tylko z niedźwiedziami, ale i z panami uderzająco (bądź nie) podobnymi do różnych politycznych sław. w weekendy, kiedy Plac Czerwony zaludnia się największą ilością obwieszonych aparatami obcokrajowców, można tam spotkać od pięciu do ośmiu Leninów, przynajmniej dwóch Stalinów i, przy odrobinie szczęścia, jakiegoś Obamę. fotografii z powyższymi niestety nie będzie, w ramach relacji z podróży pozwolę sobie za to zaprezentować kilka innych zdjęć.
Makdonalds. co tam Kreml, co tam pominki Lenina - lepszego niż to zdjęcie dowodu na fakt, że zawitałam do Rosji po prostu znaleźć się nie da.
biznes, bardzo zresztą popularny w okolicach, gdzie kręcą się turyści. szefowa siedzi w biurze w oczekiwaniu na klientów, którzy po uiszczeniu skromnej opłaty w wyskości dwudziestu rubli mogą skorzystać z przybytku.
Sputnik.
akcent patriotyczny, czyli polski Lem po rosyjsku.
Czieburaszki
drugi dowód zaraz po McDonaldzie
bo i co by to były za zdjęcia z Rosji, gdyby zabrakło na nich Lenina? (zdjęcie autorstwa Kasi B.)
gwardija SSSR
akcent patriotyczny numer dwa: rodzimy Wiedźmin... tfu, Wiedźmak.
jeden z wielu przykładów jarmarcznej Cthulhu-biżuterii, na którą w Rosji panuje najwidoczniej moda. nic że koszmarnie brzydka, nic że droga jak diabli, grunt, że ma macki (tak samo jak suszone kalmary, które można kupić w każdym kiosku i zajadać w charakterze chipsów. Rosja rajem dla kultystów.).
pobyt w moskiewskim Media Markcie dostarcza wielu radości ze względu na takie kwiatki. narzekaliśmy na rodzime tłumaczenie Wolverina, śmiejąc się, że zabrakło już tylko tego, żeby zrobili z niego 'Człowieka-Rosomaka.' Polacy nie zrobili... Rosjanie nie omieszkali.
oryginalne suweniry? samowar, popiersie Lenina, kalendarz sprzed pięćdziesięciu lat, urwana głowa lalki? a może kałasznikow i kilka granatów? czego byście nie szukali, na podmoskiewskim pchlim targu to znajdziecie.
w Rosji znają się na marketingu i wiedzą, jak trafić do zainteresowanych ofertą i gdzie ich szukać. napis głosi 'kupię książki.'
odrobina wyższej kultury, czyli kształty falliczne Kuskowa (znowuż w obiektywie Kasi B.).
sowiecki puchatkowy Prosiaczek w Parku Gorkiego, czyli znanym z piosenki Scorpionsów ruskim Disneylandzie.
na koniec element dydaktyczny: billboard z metra, który krzyczy do przypadkowych przechodniów płci męskiej 'dawajcie kobietom kwiaty.'