ostatnio idąc do szkoły w Kobyłce notorycznie znajduję pod murem cmentarza martwe nietoperze. świetna sprawa, nic tak nie odrywa od prozaicznych przemyśleń na temat własnego organizmu (bo akurat jestem głodna/chce mi się sikać/jest mi zimno/gorąco) jak widok martwego nietoperza. swoją drogą to zastanawiam się czy te nietoperze to tam tak często, czy to tylko ja jakieś takie dziwne szczęście mam... bo bardzo być może, że to jakiś znak od boga albo coś.
z kolei w samej szkole dowiedziałam się, kto zarządza naszą oświatą. o:
i skoro już o oświacie dziś piszę to mogę się jeszcze pochwalić, że ostatnimi czasy szerzę ją nie tylko w pracy, ale i po godzinach, nauczając obcokrajowców polskiego. obcokrajowcy pojętni, po pierwszej godzinie samodzielnie złożyli zdanie 'hej jak się masz żaba koza cycki.' i w ogóle, bardzo sobie mnie chwalą jako nauczycielkę, twierdzą, że mam fantastyczne metody i namawiają mnie do napisania własnego podręcznika, który ma zawierać dużo obrazków gołych bab.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz