środa, 31 marca 2010

różne różności, z mackami i bez.

1. oto, co udało mi się ostatnio upolować w sklepie z azjatyckim żarciem:

2. ...i na pierwszym prawdziwym wiosennym spacerze:

(teraz będzie ta część bez macek)

3. włochate potwory:

4. bawiliście się kiedyś Akinatorem? ostatnio miał zgadnąć, że myślę o typowym mistrzu gry... a oto do jakiego wniosku doszedł:

5. mówcie co chcecie, to JEST reklama zupy. podobno.

wtorek, 23 marca 2010

bestsellerowa powieść w stylu Whartona, Kinga i Browna

a w zasadzie szkic bestsellerowej powieści, którą kiedyś na pewno napiszę. z dedykacją dla Doroty, która mnie natchnęła i wspomogła pomysłami podczas rozmowy na gadu-gadu oraz dla trzech autorów wymienionych w tytule notki.

Zenon obudził się tego ranka z wszechogarniającym poczuciem bezsensu. Laury nie było, a on został sam w ich wspólnej sypialni w ich wspólnym mieszkaniu na ich wspólnej barce na malowniczej rzece na malowniczym francuskim zadupiu i mógł tylko rozmyślać o tym, co bezpowrotnie utracił, oddawać się swoim rozważaniom na temat sensu życia i być niespełnionym artystą malarzem, czyli robić jedyną rzecz, w której się w życiu naprawdę spełnił.
Laura powiedziała mu, że wychodzi tylko do kiosku po gazetę, ale on wiedział, że to koniec ich małżeństwa i że ona nigdy już nie wróci.
wstał z łóżka, założył swoje różowe papucie i rozejrzał się dokoła, z bólem stwierdzając po raz kolejny, że wszystko w pokoju przypomina mu o jego wieloletnim małżeństwie, które właśnie legło w gruzach. (...)*
kiedy uporał się już ze wszystkimi porannymi czynnościami, które normalnie mogły być przecież tak pełne radości i nadziei na wspaniały, pełen niespodzianek dzień, a teraz przynosiły mu wyłącznie ból i tęsknotę za obecnością Laury, udał się do swojej pracowni, by tam, kontemplując wszystkie nieszczęścia, jakie go w życiu spotkały, oddać się malowaniu swojego czterdziestego ósmego autoportretu. nie mógł wiedzieć, że nigdy nie będzie mu dane go dokończyć...
zamoczył pędzel w farbie i już, już miał nim musnąć płótno, oddając na nim w bardzo realistyczny sposób utworzoną przez ból, cierpienie i głębokie myśli zmarszczkę na swoim czole, kiedy usłyszał, że ktoś dzwoni do drzwi jego barki. okazało się, że była to harcerka sprzedająca ciasteczka, a on, choć to zupełnie nie w jego stylu, w otchłani swojego bólu i cierpienia postanowił się z nią przespać. jak postanowił tak zrobił i już, już zamierzał się dalej spełniać się w roli niespełnionego artysty malarza, gdy ciszę w jego pracowni przeciął niczym bardzo ostry nóż (zadający wiele bólu i cierpienia, które skłaniają do głębokich rozmyślań nad sensem życia i celem bólu i cierpienia) kolejny dzwonek do drzwi. tym razem była to sympatyczna staruszka z sąsiedztwa, która robiła właśnie ciasto na przyjazd swoich wnucząt i odkryła, że skończył jej się cukier. Zenon, choć to zupełnie nie w jego stylu, w otchłani swojego bólu i cierpienia postanowił się z nią przespać. Przespali się więc, paląc jednocześnie bardzo cienkie papierosy w bardzo długich fifkach a potem ona umarła, bo była strasznie stara.
jej śmierć posłużyła Zenoniwi za powód do jeszcze czarniejszej rozpaczy i jeszcze głębszych rozmyślań nad sensem egzystencji, tak jak i do nieco mniej głębokich rozmyślań nad tym, co zrobić ze zwłokami. jak na prawdziwego niespełnionego artystę przystało, najpierw Zenon zastanawiał się nad użyciem ich w swoim pełnym symbolizmu kolażu, ale w końcu z pomysłu zrezygnował i nakarmił zwłokami swoje krwiożercze kaczki, które hodował na poddaszu.
po wykonanej pracy udał się do łazienki, by umyć ręce, i tam zauważył nagle straszliwą rzecz: z umywalki wystawała czyjaś stopa, sterta desek i oko na szypułce, które z wielkim znawstwem oglądało wiszące na ścianie czterdzieści siedem autoportretów Zenona. Zenona sparaliżował strach, ale zaraz przypomniało mu się, że powinien naprawić dach w salonie i poszedł do sklepu kupić gwoździe.
w sklepie była straszna kolejka, w której stał przez piętnaście lat, kontemplując ból swojej egzystencji. poznał tam też Anzelma który był wampirem, co nie ma żadnego znaczenia dla tej historii, i, choć było to zupełnie nie w stylu Zenona, w otchłani swojego bólu i cierpienia postanowił się z nim przespać. przysporzyło mu to kolejnego dylematu moralnego, bo został gejem i nie wiedział jak o tym powiedzieć dziesięciorgu dorosłych dzieci swoich i Laury, które najprawdopodobniej wcale nie były jego, ale i tak nie wiedział jak im o tym powiedzieć.
w końcu Zenon wrócił do swojej barki razem z gwoździami za które zapłacił trzy dolary i ekspedientka wydała mu czterdzieści siedem dolarów z pięćdziesięciodolarowego banknotu, by zastać tam piękną i nieustraszoną panią inspektor, która odwiedziła go by zbadać tajemniczą sprawę stopy, sterty desek i oka na szypułce, które wystawały z umywalki. po krótkiej inspekcji i przespaniu się z Zenonem piękna i nieustraszona pani inspektor odkryła, że barka Zenona i Laury ma długą i mroczną historię, należała bowiem do zakonu Templariuszy, a wcześniej służyła za dom publiczny w czasach kamienia łupanego. okazało się też, że w schowku na miotły stoją pokryte pismem runicznym starożytne kalosze faraonów.
piękna i nieustraszona pani inspektor zadzwoniła do bardzo znanego historyka, który natychmiast przybył na barkę, by odczytać starożytne runy, wcześniej jednak przespał się z piękną i nieustraszoną panią inspektor i Zenonowi zrobiło się bardzo przykro, że bardzo znany historyk woli przespać się z piękną i nieustraszoną panią inspektor niż z nim.
po przespaniu się z piękną i nieustraszoną panią inspektor bardzo znany historyk wziął się za mozolne odczytywanie tajemniczych run, by w końcu dojść do wniosku, że kryją one tajemnicę sensu życia i celu bólu i cierpienia i właśnie miał zdradzić jak brzmi owa tajemnica, gdy nagle z wody wynurzył się zombie Elvis, przespał się z Zenonem, po czym zamordował brutalnie całą trójkę i zatopił barkę wraz z tajemnicą sensu życia i celu bólu i cierpienia, poznanie której nigdy już nie będzie dane zwykłym śmiertelnikom.

*w miejscu '(...)' znajdował się oryginalnie trzydziestostronnicowy opis emocji i rozmyśleń bohatera, przerywany okazjonalnie malowniczym opisem otwierania lodówki celem zrobienia śniadania, kontemplacją sękatych desek na suficie i krótką odą do fałdy na dywanie w toalecie, której bohater przyglądał się z wielką uwagą podczas robienia kupy.

poniedziałek, 22 marca 2010

czwartek, 18 marca 2010

Angus, Wilhelm i przyjaciele

poznajcie Angusa i Wilhelma - dwóch gejów o wyrafinowanym guście i nienagannych manierach. uwielbiają ekskluzywne cygara i grę w golfa, interesują się polityką, historią sztuki i dziewiętnastowieczną literaturą. choć nie szczędzą pieniędzy na eleganckie restauracje, często można ich też spotkać w Sfinksie przy ulicy Świętokrzyskiej, z którym to miejscem wiąże się dla nich wiele radosnych wspomnień dotyczących ich beztroskiej młodości.

poznajcie Ambrożego, tragicznie zmarłego kuzyna Wilhelma, miłośnika muzyki klasycznej, filantropa i człowieka o wielkim sercu, który zawsze miał dla każdego, znajomego bądź nie, dobre słowo i serdeczny uśmiech.

poznajcie Józefosława, który, choć pochodzi z niższych sfer i nie posiada gustu tak wyrafinowanego jak wspomniani wcześniej dżentelmeni, jest ich serdecznym przyjacielem. lubuje się w klasycznym kinie niemieckim, muzyce biesiadnej i wszelkiej maści napojach wyskokowych, czyli, jak to mówią: 'wino, kobiety i śpiew.' ogląda też z pełnym zaangażowaniem większość polskich seriali tasiemcowych, zamiłowaniem do których zaraziła go żona.

środa, 17 marca 2010

ośmiornice vs. dinozaury

ośmiornica-gigant ze sklepu z zabawkami

oktożelka

nabyłam w końcu tablicę magnetyczną. z założenia miała służyć do bardziej praktycznych celów, ale założenia, jak powszechnie wiadomo, nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością.

tyranozaurogami - i Wy możecie takie zrobić.

jeden z ostatnich nabytków - dinozaurze jaja z niespodzianką.

p.s. pornoowocemorza.

p.p.s. bubole.

p.p.p.s. cthulhudło.

p.p.p.p.s. przegenialny klip.

poniedziałek, 15 marca 2010

kwiatki przedwiosenne

znowu się nazbierało.

napis na opakowaniu szczotki do kibla bodajże.

internet. i tak, zgadza się, oglądałam Hannę Montanę.

p.s. się spodobało ostatnio się.

p.p.s. to bardziej życiowe niż The Sims.

p.p.p.s. bee!

środa, 3 marca 2010

osobisty słowniczek obrazkowy II

 kamień filozoficzny

propos filozofii, to już od dłuższego czasu męczy mnie pewne egzystencjalne pytanie: dokąd, cholera jasna, jadą ci wszyscy ludzie, którzy w centrum Warszawy (najchętniej w godzinach szczytu) ładują się do tramwaju z nartami?

(teraz nastąpi seria p.s.-ów kompletnie niezwiązanych z treścią notki, za to zawierających interesujące linki.)

p.s. i jak tu nie wierzyć?

p.p.s. film się podobał. fajne dupy były. i muzyka.

p.p.p.s. to, to i to.

wtorek, 2 marca 2010

plany, plany...

p.s. jak to mawia profesor Farnsworth, good news, everyone! (z tą różnicą, że ta wiadomość jest faktycznie dobra) - do Ikei wróciły te małe, drewniane ołówki, które zawsze wynosiło się stamtąd garściami.

p.p.s. Jaszczurka mi przypomniała o tej piosence, nie mogę teraz nie zamieścić linka.

p.p.p.s. gay power!

statystyka