wtorek, 30 czerwca 2009

Warszawa utopiona

zauważyłam wczoraj, że nazbierało mi się zdjęć upamiętniających różne wydarzenia kulturalne, kulinarne i losowe z ostatniego miesiąca. odkryłam też, że niektóre z tych zdjęć aż się proszą o publikację i to bynajmniej nie ze względu na niewątpliwą urodę Autorki bloga. publikację czas więc zacząć, i to zacząć od wydarzenia całkiem świeżego, bo wczorajszego, kiedy to utonęło bodajże najnowocześniejsze (a w każdym razie na pewno najbrzydsze) centrum handlowe stolicy.

wyszedłszy na miasto w parny wieczór doświadczyłam na własnej skórze kolejno sympatycznego deszczyku, wściekłego oberwania chmury, dość bolesnego gradobicia i rozmowy ze starszym panem, który postanowił mnie, mokrą do gumki od majtek, poinformować, że pada. a potem... potem byłam w Złotych Tarasach. i zobaczyłam taki obrazek:

poniedziałek, 29 czerwca 2009

tam i tylko tam

czyli na Belwederskiej w Warszawie.

odebrałam dziś paszport z wklejoną wizą rosyjską, jedną nogą już jestem w samolocie.

piątek, 26 czerwca 2009

The Sims...

...bawi i kształtuje poglądy.

wieczorny EDIT: dodajmy jeszcze, że simy są przeuroczo prolesbijskie.

czwartek, 25 czerwca 2009

różne różności o tematyce sesyjno-wakacyjnej

obijam się. student zajęty cieszy się jak głupi z dwóch godzin okienka między zajęciami, bo przecież przez te dwie godziny można tyle zrobić. student wolny od obowiązków w świadomości, że właśnie ma dwie godziny dla siebie, udaje się na drzemkę, bo i co innego można zrobić w dwie godziny? zresztą w takich wypadkach nie tylko godziny, ale i całe tygodnie potrafią się zrobić jakieś takie rozmemłane. pracę na rok szkolny już mam (można gratulować, a proszę), teraz zaczynam się niepoważnie zastanawiać nad pracą na wakacje , bo to dopiero tak ze dwa tygodnie w domu, a już robię się z nudów kreatywna (kreatywna w tym zdecydowanie złym znaczeniu). propos pracy, to jakiś tydzień temu dostałam moje pierwsze nauczycielskie, końcoworoczne kwiaty i czekoladki i poczułam się... tak, jak może poczuć się ktoś, kto do takiej sytuacji jest zupełnie nienawykły, bo zwykle zajmował się raczej dawaniem kwiatów i czekoladek na zakończenie roku niż ich dostawaniem.

tymczasem teoretycznie szykuję się do najazdu na Moskwę w celach edukacyjnych i codziennie słucham, że najeżdżać Moskwę należy w porządnych butach, a ja w takowych posiadaniu nie jestem i powinnam natychmiastowo nabyć. korzystam z wybiegu studenta wolnego od obowiązków i udaję się na drzemkę.

w przerwach między drzemkami opanowuję trudną sztukę obsługi dosboxa żeby móc marnować czas na granie w stare przygodówki i stresuję się wynikami ostatniego (i jedynego w tej sesji, ale już nauczyłam się takich rzeczy nie mówić głośno przy znajomych studentach) egzaminu, które widzą mi się dość czarno, a mają się okazać w najbliższy poniedziałek. generalnie rzecz biorąc: niech żyją wakacje, okres, kiedy człowiek do późnego popołudnia siedzi w śmierdzącej pidżamie przed komputerem z ulokowaną gdzieś z tyłu głowy myślą o śniadaniu, które należy wreszcie zjeść (i, o zgrozo, samemu sobie przedtem zrobić).

z pozdrowieniami dla znajomych Jaszczurek i całej reszty, która jakimś sposobem ma jeszcze sesję (dwukropek i zamknięcie nawiasu kwadratowego).

piątek, 19 czerwca 2009

kolorowe kredki

scena z pedagogiki wczesnoszkolnej, na której poza kolorowaniem jabłuszek zajmowaliśmy się jeszcze nauką wyliczanek i śpiewaniem o zwierzątkach.

a to dla tych, którzy potrzebują dalszych wyjaśnień.

(w ramach bonusa pozwalam sobie zaprezentować najciekawsze googlowe frazy, które pozwoliły wyszukiwaczom trafić do szafy potwora: 'blogi o stolarstwie,' 'krutki djalog,' 'dewiacje seksualne - Hitler,' 'seks w szafie - filmy,' 'zdjęcia wielorybów w stringach' i mój osobisty faworyt: 'film o potworach z kosmosu co jedzą.')

wtorek, 16 czerwca 2009

ciemne, jasne i nijakie strony życia

kolejna lekcja o stosunkach damsko-męskich. a żeby nie nadwerężyć delikatnych umysłów nadmiarem przemocy, teraz będzie dla odmiany coś w zasadzie pozytywnego (ciągle nie mogę się nacieszyć, że już po sesji i mogę odesłać te wszystkie Jane Austen i siostry Bronte do diabła i z czystym sumieniem zająć się innymi lekturami):

'pućkanie polega na tym, że delikatnie ujmuje się palcami kawałek policzka drugiego człowieka. zazwyczaj robi się to z dziećmi. Włosi z południowych części Włoch robią to także wobec dorosłych, co jest różnie przyjmowane przez tych dorosłych, szczególnie gdy pochodzą z północnych części Włoch.
jest ciekawe, że robią to Włosi, którzy na oko są jednym z najbardziej niepućkalnych narodów świata. narody świata dzielą się na pućkalne i niepućkalne. narody pućkalne to te, których przedstawiciele wyglądają tak, że na sam ich widok chce się ich pućkać. najbardziej chyba pućkalni są Finowie. ale w pewien nieco perwersyjny sposób pućkalni są także Azjaci. pućkalni są Irlandczycy. Niemcy i Anglicy są tylko półpućkalni, a Francuzi - w ogóle. wśród Hiszpanów zdarzają się osobnicy pućkalni obleśnie, jak gdyby mieli policzki wysmarowane aromatyczną, ale cokolwiek obrzydliwą oliwą.
poszczególni ludzie, rzecz jasna, też dzielą się na pućkalnych i niepućkalnych. jak łatwo się domyślić, najpućkalniejsze są dzieci. pućkalni są osobnicy raczej otyli, a w każdym razie przy kości, pulchni, pyzaci i miękcy.
niepućkalni są drągale, ludzie o wyschłych policzkach, chudzielcy, niezależnie od karnacji, barwy włosów i oczu.
jeśli chodzi o Żydów, to w dużej mierze są oni całkowicie niepućkalni. i być może to było prawdziwą przyczyną ich słynnych historycznych kłopotów.'

T. Piątek, 'Dobry pan'

i jeszcze to, skoro o pozytywach mowa. nie znałam wcześniej tego klipu. ładny klip.

i to, w ramach kontynuacji tematu o stosunkach damsko-męskich.

niedziela, 14 czerwca 2009

koncentracja

(im dłużej czytałam o ADHD ucząc się do kolokwium z pedagogiki, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że przynajmniej część tego, o czym czytam, nie jest mi obca. absolutnie nie potrafię robić tylko jednej rzeczy na raz.)

wtorek, 9 czerwca 2009

ze słownika

to z polsko-rosyjskiego, teraz będzie coś z urban dictionary:

Anna
 the subject of the Arthur Alexander song as well as the remake by The Beatles. the best "Annas" come from the South. Anna is a unique name that can be spelled the same forwards & backwards; Anna - annA. see? the name is simple & elegant, which is a good description of females named Anna. elegant & exciting. simple & undefined. traditional & radical. 
"hi. what's your name?"
"Anna."
"Anna?!?!?!"
"yes... Anna."
"oh my goodness that is the most awesome name i've ever heard in my LIFE!"
"why thank you."
"NO! thank YOU! for allowing me to meet you, Anna!"

nic tak dobrze nie robi jak dawka bezpodstawnego samozachwytu.

czwartek, 4 czerwca 2009

w kwestii emocji

'from the bedroom Iran's voice came. "i can't stand tv before breakfast."
"dial 888," Rick said as the set warmed. "the desire to watch tv, no matter what's on it."
"i don't feel like dialing anything at all now," Iran said.
"then dial 3," he said.
"i can't dial a setting that stimulates my cerebral cortex into wanting to dial! if i don't want to dial, i don't want to dial the most of all, because then i will want to dial,and wanting to dial is right now the most alien drive i can imagine; i just want to sit here on the bed and stare at the floor."'

P. K. Dick, 'Do Androids Dream of Electric Sheep?'

(uświadomiłam sobie niedawno, że jeden z moich ulubionych pisarzy ma głupsze nazwisko nawet od samego Dickensa.)

statystyka