niedziela, 31 października 2010

Hell O'Kitty

Hello Barbarian!

też macie skojarzenia z jakąś makabryczną fermą, gdzie w niecnym celu masowo hoduje się dzieci?

i nie myślcie sobie, że to jakieś bootlegowe produkcje - i torba, i lalki znalezione w Bardzo Firmowych Sklepach (Deichmann i C&A bodajże).

sobota, 30 października 2010

lingwistyka futurologiczna

'(...)znać tylko sam język, jakim ludzie będą się porozumiewali ze sobą i maszynami za 10, 20 bądź 30 lat - to nie znaczy jeszcze - wiedzieć, o czym oni będą wtedy najchętniej i najczęściej mówili. a właśnie to trzeba wiedzieć, albowiem zazwyczaj pierwej się mówi, a potem się myśli i działa. podstawowe niedociągnięcia wszystkich dotychczasowych prób zbudowania Futurologii Odjęzykowej, czyli Prognolingwy, wynikały z fałszywej racjonalności procedur. uczeni zakładali bowiem milcząco,iż ludzie będą mówili w Przyszłości same rozsądne rzeczy i że podług tego będą postępowali.

tymczasem badania wykazały, iż ludzie mówią przeważnie głupstwa. aby więc symulować w ponadćwierćwiekowej Ekstrapolacji typowo ludzki sposób wysłowienia, zostały przez nas skonstruowane Idiomaty oraz Komdebile (Komfuszery), to jest - Idiomatyczne Automaty oraz fuszerujące Komputery-Debile, i one to dopiero utworzyły Paragenagratykę, tj. paralogiczną generatywną gramatykę Języka Przyszłości.'
S. Lem, 'Wielkość urojona'

p.s. byłam wczoraj na 'The Social Network' w kinie. słowo 'fejsbuk' pojawia się niemal w każdej mojej rozmowie i to z zatrważającą częstotliwością - po tym seansie stwierdziłam, że to straszne. bo naprawdę, to JEST straszne. tu pisałam, że nie korzystam z fejsbuka (a był to styczeń 2010).

piątek, 29 października 2010

pod telefonem

x: dzień dobry, słyszałam, że pani korepetycji udziela, zgadza się? a mogłaby pani do nas przyjść? bo wie pani, mój syn to ten angielski w szkole przeżywa, jak to mówią, jak małpa okres.

wtorek, 26 października 2010

interakcje

sytuacja pierwsza.

przechodzę przez plac przy metrze Centrum, podchodzi do mnie chłopak, na oko z grubsza w moim wieku.
on: cześć, słuchaj, mam do Ciebie pytanie.
ja: no?
on: lubisz ptaszki?
ja: (chwila konsternacji)
on: no wiesz, ptaszki, ćwir ćwir! (zaczna wymachiwać łapami)
ja: (skonsternowana wcale nie mniej niż przed chwilą, uśmiecham się jak kretynka)
on: (wyciąga zza pleców wymiętą czapkę) jeśli lubisz to nakarm sępa!

w sumie szkoda, że miałam wtedy przy duszy w gotówce tylko 3 (słownie: trzy) złote niezbędnie mi potrzebne na coś do jedzenia, bo tym, którzy starają się być oryginalni w zbieraniu na wino (?) należy się w końcu jakaś nagroda.

*

sytuacja druga.

jadę praktycznie pustym autobusem, kilka miejsc dalej siedzi tylko dwoje ludzi z dzieckiem. chłopiec ma coś koło dziesięciu-dwunastu lat i jest bardzo zajęty grą na PSP. rodzice zaglądają mu przez ramię.
matka: no nie tak to musisz zrobić! tam idź, tam idź, no mówię ci! no dobrze, dobrze! wskocz tam teraz. no... no nie tak, nie tak, co robisz?!
ojciec: daj, ja ci pokażę jak to trzeba. no synu daj, bo zepsujesz i będziesz musiał od początku! synu! no, tam! dobrze! i teraz uważaj, uważaj, uważ... SYNU, CIPA JESTEŚ!

poniedziałek, 18 października 2010

masasyfu

kolejna porcja znalezisk wszelakich.

wiadomym jest, że wszystkie banany są z natury rzeczy falliczne - ale czy Wy też macie wrażenie, że ten jest falliczny ponad normę? (falliczny banan znaleziony na szybie jakiegoś warzywniaka, bodajże w okolicach Alei Niepodległości.)

p.s. bring us... a shrubbery!

niedziela, 17 października 2010

porządki i wspominki

wzięłam się za przetrząsanie tych wielkich stosów makulatury, które chyba jakimś cudownym sposobem samoistnie się rozmnażają i, nie bez sukcesów, próbują zaanektować sobie coraz większą część przestrzeni płaskich w moim pokoju. mniejsza o to, co papierzyska robią po ciemku pod moją nieobecność - chciałam po prostu napisać, że w czasie sprzątania znalazłam między innymi mój zeszyt z notatkami z ostatniego roku studiów, a w nim masę bełkotu, głupich rysunków na marginesach i trzy cytaty z wykładu o europejskich systemach edukacyjnych, autorstwa dr R. N. (bardzo przeze mnie, swoją drogą, lubianej i szanowanej).

'sprawdzałam statystyki wczoraj i się dowiedziałam, że każdy z nas wypił w ubiegłym roku trzydzieści litrów wódki.'

'o Finach wiemy tyle, że nie chodzą do lasu bo boją się trolli i nie lubię Szwedów.'

'"wiedźma" to jest dobre słowo, to słowo bardzo mi się podoba. sama jestem wiedźmą, przynajmniej taką mam nadzieję.'

sobota, 16 października 2010

medycyna domowa

w związku panującym u mnie w domu przelekłym, ogólnorodzinnym zasmarkaniem, Pani Matka udała się do apteki celem znalezienia cudownego lekarstwa. znalazła, przyniosła, wręczyła mi pudełko. napis na pudełku głosi:

tak sobie myślę, że chyba skuteczniej będzie zakopać czarno kure, względnie leczyć się za użyciem świnek morskich.

środa, 13 października 2010

cytatem raz jeszcze

bardzo nieadekwatnie do nastroju - po prostu w ramach pamiętania co to się w październiku dwa tysiące dziesięć czytało się.

'to nie twarz Wellsa, to twarz prefekta. on nie udaje. nie, nie, naprawdę jest chory. nie udaje. i poczuł prefektową dłoń na czole, a pod chłodną i wilgotną dłonią czoło jest gorące i wilgotne. taki sam jest w dotknięciu szczur: śliski, wilgotny i zimny. każdy szczur ma dwoje oczu do patrzenia. gładkie, śliskie futerko, maluśkie, zagięte łapki doskakania, czarne oślizłe oczka dopatrzenia. szczury znają się dobrze na skakaniu. ale szczurzy umysł nie potrafiłby pojąć trygonometrii. szczur leży na boku,gdy zdechnie. wtedy schnie na nim futerko. po prostu nieżywa rzecz.'
J. Joyce, 'Portret artysty z czasów młodości'

p.s. wspominałam, że już od jakiegoś tygodnia mam wyższe wykształcenie?

p.p.s. a niech tam sobie nawet będzie patetycznie od czasu do czasu.

poniedziałek, 11 października 2010

o pracy

po raz kolejny okazuje się, że nic tak nie wspomaga classroom managementu jak potwory - potwory rysowane na tablicy, potwory w książeczkach dla dzieci, potwory w bardzo poważnych konwersacjach na temat potworów i, generalnie, potwory w każdej możliwej formie. a poza tym to dziś zauważyłam, że podstawówka, w której prowadzę dodatkowy angielski dla dzieciaków jest przyozdobiona ośmiornicą:

niedziela, 3 października 2010

przeróżności

trochę kwiatków i innych kuriozów, które się nazbierały przez ostatnie kilka tygodni.

niech żyją ursynowskie (czy tam w tym wypadku akurat wilanowskie, jeden pies) adresy.

absolutnie boski wieszak w sklepie Endo

w magazynie 'mojego' przedszkola. mam wrażenie, że to zdjęcie jest kolejną rzeczą, która bawi tylko mnie.

pozostałości po chorobowym graniu w The Sims.

p.s. mam mieszane uczucia.

sobota, 2 października 2010

the dogopus

Sheldon (po zdaniu sobie sprawy z faktu, że nie będzie żył dostatecznie długo, żeby przenieść swoją świadomość do ciała robota): you don't get it, Leonard! i'm going to miss so much: the unified field theory, cold fusion, the dogopus...
Leonard: what's the dogopus?
Sheldon: the hybrid of a dog and octopus. man's underwater best friend.
Leonard: is somebody working on that?
Sheldon: i was going to! i planned on giving it to myself for my 300th birthday!
Leonard: but you hate dogs.
Sheldon: a dogopus can play fetch with eight balls. no one can hate that.

'The Big Bang Theory,' sezon 4, odcinek 2

z najnowszego odcinka. nie mogłam nie zacytować.

p.s. coś takiego ostatnio znalazłam na fejsbuku:

wszelka zbieżność przypadkowa, jak mniemam.

p.p.s. wspominałam już, że w poniedziałek się bronię?

piątek, 1 października 2010

bazarowe cuda

było ostatnio po drodze na kilka bazarów, a bazary, jak powszechnie wiadomo, są prawdziwą skarbnicą Wszystkiego. i w ogóle, ja bardzo lubię bazary.

w jednej bud ze słodyczami udało mi się upolować (tu werble) jajka-niespodzianki z podróbką klocków Lego. jakość może nie ta, ale coś, co łączy ze sobą dwa z najlepszych elementów dzieciństwa (i, nie oszukujmy się, nie tylko dzieciństwa) nie może nie być wspaniałe.

statystyka